ODCINEK
59
W
roli
syna
(!)
Jonathana
Andrzej
Poniedzielski
(prywatnie
starszy
od
Andrusa
o
przeszło
20
lat,
więc
jest
wesoło).
Rewelacja
po
prostu,
nie
ma
co
dużo
mówić.
Jest
to moje ostatnie streszczenie odcinków archiwalnych reszty niestety
nie nagrano. Potem jak wiemy Spadkobiercy zadebiutowali na Polsacie i
wreszcie w TV4. Teraz znów wracamy do formy festiwalowej. Enjoy!!!

Sytuacja
z poprzedniego odcinka. Sally przytula Kena, co widzi Dorin. Sally
uprzedza się siostrę, że nic się nie wydarzyło. Nie daje dojść
do głosu Kenowi. Dorin mówi, że za dużo w życiu widziała, żeby
nie domyśleć się reszty. Ken z kolei oświadcza, że Sally prosiła
o pomoc. Ona wyznaje miłość Dorin. Ken uspokaja kobiety. Dorin
przeprasza za zamieszanie. Ken uważa, że jego marynarka się
elektryzuje stąd to przyciąganie :P. Sally opowiada, że był
moment zauroczenia Kenem, ale to minęło. Ken tłumaczy wpadek
Canellego. Dorin dowiaduje się o śmierci dziennikarza. Wszyscy
myślą co robić. Dorin obiecuje pomoc. Nikomu nie wolno mówić.
Trup zostaje na miejscu. Dorin i Ken przysięgają milczenie. Sally
woła taksówkę. Dorin czuje, że postąpiła źle. Ken wyznaje, że
w każdym człowieku coś drży. Jemu akurat serce. Całują się.
Harriet
zależy, żeby dziecko zostało z matką. Tyle razy mówiła mu o
uczuciu. Tyle razy odchodziła i wracała. Tyle łez. Ferguson
przypomina jak źle ją traktował. Frank przeprasza, że ma w sobie
takiego diabełka. Obiecuje, że będzie dobrze. Trzyma ją za
poliki. Harriet nie wierzy w przemianę Dealeya. Przypomina o piśmie
dotyczące odebrania dziecka. Pyta dlaczego. Frank ostrzega, że ma
dobrych prawników. Ma tutaj rację. Pozostaje kwestia synka. Agentka
nie może znieść ciągłych awantur. Frank chce, żeby przestała
wylewać alkohol na podłogę. Harriet wykłada kawę na ławę.
Dziecko
zostaje z nią i koniec. Dealey się nie godzi na to.
Dorin
umawia się z Harriet. Ferguson opowiada, że Frank chce jej odebrać
dziecko. Dorin nie wierzy w te słowa. Harriet tłumaczy, że nie
tylko urodziła, ale częściowo wykarmiała syna. Frank ma kasę i
adwokatów. Harriet prosi o kobiecą solidarność. Nie rozumie
zachowania mężczyzn i nazywa ich padalcami. George nazywa panie
siostrami. Twierdzi, że się nawrócił! Opowiada o wycieczce do
zoo. W jeden z klatek był padalec. Postanowił zasponsorować
placówkę. Harriet nalega, aby George nie słuchał jej rozmowy z
Dorin. Wie o jego współpracy z Frankiem. George nie ma zamiaru
opuścić pokoju. Opowiada o słoniu z zoo i jego tragicznej
sytuacji. Dorin prosi go jednak o wyjście. Muszą z Harriet pogadać
o sprawach kobiecych tj. karmienie piersią. Brat twierdzi, że ma o
tym pojęcie. Oburzony wychodzi. Dorin postanawia poprosić o pomoc
ojca.
Jonathan
pokazuje posąg Billyego (Buddha:P). Dorin opowiada o sytuacji
Harriet. Owens nie jest zbyt przychylny pomocy, bo Ferguson często
zmienia zdanie. Wypomina jej, że miała pracować dla niego, a
zakochała się we Franku zamiast go śledzić. Dorin prosi tatę,
żeby był bardziej ludzki. Harriet sądzi, że Owens jest za gruby,
czym dolewa oliwy do ognia. Harriet przeprasza za wyczyny w
Wietnamie. Oferuje swoje usługi. Jonathan wydziwia, czemu Harriet
postanowiła się zakochać. Ma obawy, że Harriet będzie wiecznie
popełniała ten sam błąd. Harriet daje mu słowo. Dorin prosi,
żeby już kończyli scenkę. Owens się zgadza na pomoc Ferguson.
Dorin mu dziękuje.
George
wpada do Franka. Opowiada o Harriet w domu Owensów. Przyłożył
ucho poniżej klamki. Harriet namawia się z Dorin i coś knują.
George obiecuje pomóc. Jonathan przekazał każdemu z dzieci po 100
tys. dolarów. Plan może runąć, gdy fabryka upadnie. Frank już
coś kombinuje.
Jonathan
zachwyca
się
małym
Billym.
Wchodzi
ten
dorosły.
I
się
nie
odzywa.
Owens
próbuje
nawiązać
dialog.
Gdy
syn
mówi
tato,
ojciec
wybucha
śmiechem.
Billy
przyszedł
po
pieniądze.
Wydał
już
100
tys.
na
nowy
biznes.
Jonathan
pyta
jaki
ma
pomysł.
Otóż
Billy
zakupił
konie
i
zarodki
pieczarek.
Jeśli
nauczy
konie
jeść
grzyby
zrobią
furorę.
Jonathan
jest
w
szoku.
Zastanawia
się,
czy
to
wszystko
wypali.
Konie
uczą
się
od
ludzi,
a
więc
najpierw
syn
musi
pokazać
zwierzętom,
co
i
jak
robić.
Owens
zgadza
się
na
biznesplan.
Niestety
nie
ma
już
kasy.
Dorin
oburzona
pyta
ojca
czemu
Sally
nic
nie
dostała.
Billy
przypomina
o
adopcji
Sally.
Jeśli
dostanie
50
tys.
sam
adoptuje
siostrę
:P
Jonathan
cieszy,
że
handlują
czym
mogą.
Sally
żąda
tego,
co
jej
się
należy.
Billy
śmieje
się,
że
przejęcie
fortuny
Owensa
to
kwestia
czasu.
Tymczasem
sam
Jonathan
wygłasza,
że
dzieci,
które
miały
przerwę
w
przebywaniu
w
domu
(Dorin
14
lat
porwania
i
Sally
adopcja
7
lat
temu)
dostaną
mniej.
Dorin
oddaje
72
tys.
i
nie
narzeka.
To
oddaje
Billemu.
Sally
otrzyma
mniej.
Nie
podoba
się
to
siostrze
i
bratu.
Sally
jest
zła,
że
spora
część
idzie
na
głupią
wizję
Billyego.
Sally
przedstawia
swój
pomysł
na
interes....
(Niestety
nikt
nie
wie,
co
miała
na
myśli)
THE
END
CYTATY:
-Dotykałaś
mojego narzeczonego, nie dotyka się czyjegoś narzeczonego. (Dorin)
-Ale
tylko przez marynarkę. (Sally)
-Stop
posłuchajmy siebie! (Ken do Sally i Dorin)
-Powiem
ci Ken, że ta refleksja bardzo mnie wzruszyła. (Dorin)
-Nic
nas nie łączy. (Sally)
-MI
się elektryzuje marynarka! (Ken)
-Dlaczego
mi nic nie powiedziałeś? (Dorin o śmierci Canellego)
-No
umarł człowiek, ale ty wszystko zabiłaś! (Ken)
My
jesteśmy jedna grupa, Łączy na ideja. (Dorin do zebranych)
-Co
z trupem? (Dorin)
-Niech
leży. (Ken)
-Tyle
razy mówiłam ci, że cię kocham. (harriet)
-Powtórz.
(Frank)
-Tyle
razy mówiłam ci....(Harriet)
-Wszystko
będzie dobrze. Błagam cię powiedz, że tak. (Frank)
-Dotykasz
mnie dłonią, boli... Czuję, że tak. (Harriet)
-A
jak puszczę? (Frank)
-Harriet
nie zaczynaj. (Frank)
-To
co już mam kończyć? (Harriet)
-Ale
dziecko nie przyznadzą ci dziecka...(Harriet o prawnikach Franka)
-Mów,
mów,mów...(Frank)
-Nie
przyznadzą ci dziecka. (Harriet)
-Powiedziałaś
przyznają. (Frank)
-Nie
przyznadzą, Wiem co mówię, (Harriet)
-Nie
podchodź do mnie. (Harriet)
-Ty
podejdź do mnie! (Frank)
-Głośniej!
(Kamol do Marylki)
-Muszę
mówić głośniej. (Harriet)
-Bez
sensu ja cię bardzo dobrze słyszę. (Dorin)
-Dealey
chce mi odbierać dziecko. (Harriet)
-Ale
to ty je urodziłaś. (Dorin)
-Tak
ja je urodziłam nawet częściowo wykarmiłam...(Harriet)
Mężczyźni
to padalce. Naczy ja nie wiem czy one są zjadliwe.. No to są żmije
po prostu..(Dorin do Harriet XD )
-Hej siostry! (George do
Dorin i Harriet)
-Chciałam
zadać pytanie dlaczego powiedziałeś siostry? (Dorin)
-Nawróciłem
się!!! (George)
Jestem
po liftingu możesz uważać? (Harriet do Georga)
-Daj
nam pogadać. (Dorin)
-To
się tyczy spraw kobiecych. (Harriet)
-Jakiego
rodzaju? (George)
-Karmienie.
(Harriet)
-Tak
się składa, że mam pojęcie o karmieniu. Co z moją męską
dumą?(George)
-Duma
zostanie ty wyjdź. (Harriet)
-Tato
nie
bądź
taki
nieludzki.
(Dorin
do
Jonathana)
-Bądź
ludzki. Przytyłeś! (Harriet)
-Wiem,
że zostawiłam cię na polu walki. Byłam twoją najlepszą
sekretarką. (Harriet)
-Kto
ci powiedział, że byłaś najlepsza? (Harriet)
Szukam
okularów, żeby ją lepiej słyszeć. (Jonathan do Dorin o Harriet)
Możesz
mi wyjaśnić, czemu postanowiłaś się w nim akurat wtedy zakochać?
(Jonathan do Harriet o Franku)
-Wchodzę
do domu rozumiesz, a tam była Harriet i Dorin. (George)
-Harriet
była? Gdzie to było? (Frank)
-Dowiedziałem
się o tym sprytnie przykładając ucho tam gdzie trzeba. (George)
-Gdzie
przyłożyłeś ucho? (Frank)
Billy
synu!!! (Jonathan do Billyego)
-Zawsze
miałeś kłopoty z mówieniem o uczuciach teraz masz kłopoty z
mówieniem w ogóle? (Jonathan)
-Tato!!!
(Billy)
-Mam
na oku interes. Mianowicie pertpetuum mobile to jest wysoce
energochłonne.(Billy)
-Czyś
ty się upił? Energochłonny? Takich słów się używa w
amerykańskich rodzinach? (Co to za biznes? (Jonathan)
-Otóż
nie jest tajemnicą iż pieczarki najlepiej się hoduje na końskim
nawozie. Wszyscy o tym wiedzą. (Billy)
-Mamy
stadninę koni. (Jonathan)
-Twoje
100 tys. wydałem już...(Billy)
-Przecież
dałem ci je wczoraj?! (Jonathan)
-Kupiłem
konie i zarodki pieczarek.. (Billy)
-Czy
nie mogłeś kupić pieczarek i zarodków koni? Byłoby taniej,
(Jonathan)
-Aby
ten interes starał się być kwitnącym, aby koń nauczył się jeść
pieczarki! Co jak wiadomo może potrwać.(Billy)
Chciałbym,
żebyś mi dał te 50 tys. i ja ją adoptuję. (Billy do ojca o
Siostrze Sally)
-Musimy
to rozdzielnictwo moich pieniędzy...(Jonathan)
-Kwestia
czasu! (Billy)
-Nie
może tak być, że dziecko, które mieszka w tym domu 23 lata
dostaje tyle samo, co adoptowane zaledwie 7 lat temu. Tak samo Dorin
chciałem ci przypomnieć, że ty miałaś 14-letnią przerwę w
przebywaniu w tym domu. Powinnaś Dorin oddać według tego rachunku
jakieś 72 tysiące. (Jonathan do dzieci)
-To
ja dostanę coś czy nie? (Sally)
-Dostaniesz,
ale
mniej.
(Jonathan)
-Dostanie
100tys. Wszyscy po równo no tato! (Dorin)
-A
moje 50? (Billy)