ODCINEK 24
Kolejny przeskok z 20 na 24 odcinek. Po
raz 1 pojawia się Sally, druga córka Jonathana. Poznamy też N’jono wielką
miłośc Dorin, z którym miała dziecko. Jedyne, czego można żałować to fakt, że
słychać tylko, co 3 słowo, ale cieszmy się, że odcinek jest. Rewelacyjna scena Harriet i Franka
Billy pije coraz
więcej alkoholu w dodatku spotyka swojego szantażystę. Dostaje odbitki
kompromitujących go zdjęć, ale policjant okazuje się być sprytniejszy, bo
zabiera broń synowi Owensa. Pada strzał. Mcquaid jest ranny. Billy pozoruje
samobójstwo.
Dorin martwi się o
George’a. Ten postanawia zostać duchownym. Córka tłumaczy Jonathanowi, że nie
zgadza się na odejście brata do zakonu. Do tego wszystkiego pojawia się Sally.
Dorin jej nienawidzi, gdyż nie mają wspólnej matki. George jest już spakowany i
opuszcza dom ku rozpaczy bliskich.
Dorin spotyka się z
N’Jono przebranego za amorka. Chce zrobić z niego Amerykanina dając mu
papierosa. Ukochany chce jednak wrócić do domu do Afryki. Przychodzi P.
Johnson, który postanawia upokorzyć N’Jono. Twierdzi, że z kimś takim nie można
nawet wyjść do kino. N’Jono jest oburzony i chce uderzyć rywala. Dorin go
powstrzymuje. Po chwilowym spokoju daje mu sama szal i N’Jono dusi Szweda.
Obcokrajowiec czuje się zwycięzcą pojedynku.
Sally kłóci się z
Billym o wartości w życiu człowieka. Dla niej najważniejszy jest dom, dla niego
kasa. Billy chce pozbyć się przyrodniej siostry. Zauważa ślady wkłuć. Jonathan
prosi syna o spokój. Nagle upada na podłogę- zawał. Billy martwi się tylko czy
otrzyma spadek.
Owens leży w szpitalu
w śpiączce. Odwiedza go Sally i błaga, aby jej nie zostawił. Wreszcie ma dom i
rodzinę.
Dorin po raz kolejny
konsultuje się z Georgem w sprawie odejścia do zakonu. Przybywa również Smetana
i informuje o zawale ich ojca. Ponadto odczytuje pismo, w którym Jonathan
oświadcza, że w razie śmierci wszystko łącznie z firmą dostanie George.
Humphrey mówi, że teraz to on musi przejąć biznes, a nie zajmować się uduchowieniem.
Dorin krzyczy na pracownika (w Asiowym stylu oczywiście i jak zawsze naskakuje
na Wojtka :P). George zgadza się przejąć Owens Corporation po argumentach
siostry i Czecha.
Tym razem Jonathana
odwiedza George’a. Wciąż dziwi się, że ojciec leży, a nie stoi, że ma kroplówkę
itp. Pragnie z nim porozmawiać…
Harriet szuka
pieniędzy Franka i znajduje je w… kartonowym stole. On straszy ją pistoletem
(zaś Harriet niczym Chuck Norris wykopuje mu broń z rąk) potem związuje.
Postanawia zadzwonić na policję. Dealey przypomina ukochanej romantyczne chwile
(super moment jak Marylka siada na tym kartonie i o mały włos nie wpada do
środka :P). Ferguson mięknie serce…
Dorin w szpitalu mówi
o nosie ojca, o krzywdzie, jaka spotkała ojca, lalce, prosi o wybaczenie.
W szpitalu lekarze
ratują Mcquaida.
Nie opuszczamy
szpitala. Czas na Billy’ego, który pali nawet przy pacjentach. Podobnie zresztą
jak Dealey. Syn nie martwi się o pieniądze, a Frank wyśmiewa się z przyjaciela.
Billy oświadcza, że został adoptowany. Dealey chce pracować w rodzinnej firmie
Owensa. Tak naprawdę, Billy martwi się o ojca i prosi, aby nie umierał!
CYTATY:
Powiem krótko… będę
cię szantażował. (Policjant do Billy’ego)
A ty co tutaj? Kto
cię urodził? (Dorin do Sally, przyrodnia siostra)
Nie bądź dżdżownicą.
Chodź ze mną do kina. (Johnson do Dorin)
-Pokój. Pokój z tobą. (N’Jono)
-Przedpokój. (Johnson)
Odejdź z piórkiem i
sobie poduszkę zrób! (Johnson do N’Jono z piórkiem na głowie)
Jesteś piękna jak
stado bawołów! (N’Jono do Dorin)
Dom jest
najważniejszy. Ja mam pieniądze w dupie! (Sally do Billy’ego)
Uspokój się. To jest
nasza córka! (Jonathan do Billy’ego o Sally)
Niech mi ktoś
pomoże!!! Moje pieniądze…(Billy o zawale ojca, gdy ten pada na podłogę)
-Bardzo mi przykro,
że przynoszę tę wiadomość, ale ktoś musiał to zrobić. (H. Smetana)
-Dlaczego akurat pan?
(Dorin)
Ojciec prawie nie
żyje! (Dorin do George’a)
Musisz tym bluszczem
opleść swój dom! (myśl dnia Metany do George’a)
Chyba pójdę. Autobusy teraz tak rzadko jeżdżą! (George do ojca
leżącego w szpitalu)
Owens, jak zdrowie? Hehehehe. (Frank do nieprzytomnego
Jonathana)
-Ojciec mnie
adoptował. Podobała mu się moja głowa. (Billy)
-Nie wierzę…(Frank)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz