poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Odcinek 24 (archiwalny) Ten, w którym Jonathan leży w szpitalu, a reszta go odwiedza


ODCINEK 24 


Kolejny przeskok z 20 na 24 odcinek. Po raz 1 pojawia się Sally, druga córka Jonathana. Poznamy też N’jono wielką miłośc Dorin, z którym miała dziecko. Jedyne, czego można żałować to fakt, że słychać tylko, co 3 słowo, ale cieszmy się, że odcinek jest. Rewelacyjna scena Harriet i Franka


Billy pije coraz więcej alkoholu w dodatku spotyka swojego szantażystę. Dostaje odbitki kompromitujących go zdjęć, ale policjant okazuje się być sprytniejszy, bo zabiera broń synowi Owensa. Pada strzał. Mcquaid jest ranny. Billy pozoruje samobójstwo.

Dorin martwi się o George’a. Ten postanawia zostać duchownym. Córka tłumaczy Jonathanowi, że nie zgadza się na odejście brata do zakonu. Do tego wszystkiego pojawia się Sally. Dorin jej nienawidzi, gdyż nie mają wspólnej matki. George jest już spakowany i opuszcza dom ku rozpaczy bliskich.

Dorin spotyka się z N’Jono przebranego za amorka. Chce zrobić z niego Amerykanina dając mu papierosa. Ukochany chce jednak wrócić do domu do Afryki. Przychodzi P. Johnson, który postanawia upokorzyć N’Jono. Twierdzi, że z kimś takim nie można nawet wyjść do kino. N’Jono jest oburzony i chce uderzyć rywala. Dorin go powstrzymuje. Po chwilowym spokoju daje mu sama szal i N’Jono dusi Szweda. Obcokrajowiec czuje się zwycięzcą pojedynku.

Sally kłóci się z Billym o wartości w życiu człowieka. Dla niej najważniejszy jest dom, dla niego kasa. Billy chce pozbyć się przyrodniej siostry. Zauważa ślady wkłuć. Jonathan prosi syna o spokój. Nagle upada na podłogę- zawał. Billy martwi się tylko czy otrzyma spadek.

Owens leży w szpitalu w śpiączce. Odwiedza go Sally i błaga, aby jej nie zostawił. Wreszcie ma dom i rodzinę.

Dorin po raz kolejny konsultuje się z Georgem w sprawie odejścia do zakonu. Przybywa również Smetana i informuje o zawale ich ojca. Ponadto odczytuje pismo, w którym Jonathan oświadcza, że w razie śmierci wszystko łącznie z firmą dostanie George. Humphrey mówi, że teraz to on musi przejąć biznes, a nie zajmować się uduchowieniem. Dorin krzyczy na pracownika (w Asiowym stylu oczywiście i jak zawsze naskakuje na Wojtka :P). George zgadza się przejąć Owens Corporation po argumentach siostry i Czecha.

Tym razem Jonathana odwiedza George’a. Wciąż dziwi się, że ojciec leży, a nie stoi, że ma kroplówkę itp. Pragnie z nim porozmawiać…

Harriet szuka pieniędzy Franka i znajduje je w… kartonowym stole. On straszy ją pistoletem (zaś Harriet niczym Chuck Norris wykopuje mu broń z rąk) potem związuje. Postanawia zadzwonić na policję. Dealey przypomina ukochanej romantyczne chwile (super moment jak Marylka siada na tym kartonie i o mały włos nie wpada do środka :P). Ferguson mięknie serce…

Dorin w szpitalu mówi o nosie ojca, o krzywdzie, jaka spotkała ojca, lalce, prosi o wybaczenie.

W szpitalu lekarze ratują Mcquaida.

Nie opuszczamy szpitala. Czas na Billy’ego, który pali nawet przy pacjentach. Podobnie zresztą jak Dealey. Syn nie martwi się o pieniądze, a Frank wyśmiewa się z przyjaciela. Billy oświadcza, że został adoptowany. Dealey chce pracować w rodzinnej firmie Owensa. Tak naprawdę, Billy martwi się o ojca i prosi, aby nie umierał!


CYTATY:
Powiem krótko… będę cię szantażował. (Policjant do Billy’ego)

A ty co tutaj? Kto cię urodził? (Dorin do Sally, przyrodnia siostra)

Nie bądź dżdżownicą. Chodź ze mną do kina. (Johnson do Dorin)

-Pokój. Pokój z tobą. (N’Jono)
-Przedpokój. (Johnson)

Odejdź z piórkiem i sobie poduszkę zrób! (Johnson do N’Jono z piórkiem na głowie)

Jesteś piękna jak stado bawołów! (N’Jono do Dorin)

Dom jest najważniejszy. Ja mam pieniądze w dupie! (Sally do Billy’ego)

Uspokój się. To jest nasza córka! (Jonathan do Billy’ego o Sally)

Niech mi ktoś pomoże!!! Moje pieniądze…(Billy o zawale ojca, gdy ten pada na podłogę)

-Bardzo mi przykro, że przynoszę tę wiadomość, ale ktoś musiał to zrobić. (H. Smetana)
-Dlaczego akurat pan? (Dorin)

Ojciec prawie nie żyje! (Dorin do George’a)

Musisz tym bluszczem opleść swój dom! (myśl dnia Metany do George’a)

Chyba pójdę. Autobusy teraz tak rzadko jeżdżą! (George do ojca leżącego w szpitalu)

Owens, jak zdrowie? Hehehehe. (Frank do nieprzytomnego Jonathana)

-Ojciec mnie adoptował. Podobała mu się moja głowa. (Billy)
-Nie wierzę…(Frank)

Brak komentarzy: