ODCINEK 55
Ken jest
zdruzgotany, że nie uratował Dorin. Porywacz prawi mu kazania. Oddzielił parę,
żeby nie kombinowali. Zdaniem Kena porywacz jest chory psychicznie. On twierdzi,
że studiował w Cambridge. Ken zaś sądzi, że prawdziwi geniusze dostają się na
Yale. Pan X wspomina, że kiedyś nie zdał, bo kolega był bogaty i za wszystko
zapłacili rodzice. Ken śmieje się, że zapewne miał biedę w głowie. Wiedzę
trzeba pielęgnować. Opowiada o tym, że też kiedyś był biedny i o swoim
pochodzeniu. Ciężka praca przy myciu szyb, ale jednocześnie dbanie o rozwój i
naukę. A potem studia. Wraca do tematu miłości, nie można rozdzielać
zakochanych. Pukanie do drzwi. Dostaje zimną pizzę i karteczkę w niej. Ktoś źle
zaadresował. Porywacz mówi Kenowi, że go ceni.
Harriet spotyka się
z Frankiem. Płacze. Przemyślała ich związek i był beznadziejny. Frank ma inne
zdanie. Ferguson traci szacunek dla narzeczonego. Dealey nie będzie dobrym
mężem, ojcem itp. On nalega na przemyślenie tej decyzji. Harriet mówi, że jest
źle w tym związku, nie boi się gróźb. Odchodzi definitywnie (Taaa:P).
Jonathan w szpitalu
nadal, przegląda dokumenty. Lekarz pociesza go, że wyniki są dobre. Pokazuje
je, ale Jonathan niewiele z tego rozumie. Jest smutny, że nikt go nie odwiedza.
Pojawia się George. Omawiają wyniki. Serce ojca jest zdrowe i wiele zniesie.
Syn chce przygotować ojca na złe informacje. Mówi, że porwano trochę rodziny.
Dorin i Kena. Potrzeba pieniędzy. George przypomina sobie, że kiedyś ojciec nie dał na okup. Liczy, że teraz zmieni zdanie. Jonathan się zgadza. Wielka radość.
George wyjmie z konta sumę i przekaże. Owens prosi o spotkanie z Sally. George
kupi szachy, zagramy w brydża niech tylko pojawi się więcej osób.
Frank przeżywa
rozstanie. Wydzwania do niej i prosi o wybaczenie. Poznaje człowieka w pubie i
dzieli się z nim przeżyciami. Jerry mówi, że Franka widział w gazetach. Dealey
daje upust swoim emocjom. Planuje się upić. Zarzeka się, że pokaże Harriet, co
potrafi.
Sally rozmawia z
tatą. Obiecuje, że odejdzie niebawem. Przeprasza. Nie zasługuje na pozostanie w
domu. Jonathan prosi o pojednanie. Sally oddaje dokumenty, których nie oddała
Canellemu. Owens błaga by nie mówi do niego na Pan. Nazywa ją córką.
George musi
zostawić kasę porywaczowi. Dzwoni telefon. Panowie nie mogę się porozumieć.
George jest wściekły i daje temu wyraz. Pyta czy chodzi głównie o pieniądze.
Pan X to potwierdza. Nie może długo gadać. Zostało mu 21 impulsów! George nie
zamiaru kombinować z policją! Musi się dowiedzieć gdzie iść zostawić okup.
Dostaje wskazówki. George obiecuje, że gdy będzie mógł pokaże Panu X. Jego
zdaniem gdyby chciał poszedł by na figle w inne miejsce.
Harriet przynosi
Jonathanowi jedzenie. Myślami jest w pracy Owensa, z Frankiem. Pragnie oderwać
się od Dealeya. Boli ją zawiść dwóch panów. Jonathan opowiada o przeszłości o
poznaniu Franka itp. Wietnam wszystko zmienił. Dealey sprzedawał broń
Wietnamczykom. Ideowiec kontra handlowiec. Harriet zastanawia się, co sprawiło,
że Frank jednak oddał krew Jonathanowi.
Pan X martwi się,
że nie umówił się z Georgem na konkretną godzinę. George pyta przechodnia czy
zna porywacza. On wskaże drogę za 10$. Ostatecznie wskazuje pewne miejsce w
lesie, ale nie jest to docelowy dom. George szuka pomiotu. Nie podaje ręki Panu
X. Ustalają jak się mają do siebie zwracać (George- Ohydna szmato). Porywacz
żąda kasy. George wyżywa się. Porywacze są nędznymi magikami. George chwali
się, że potrafi myśleć i zarobić w ten sposób. Pan X ma duszę romantyka. Nie
interesują go tylko pieniądze. Przyznaje się do problemów psychicznych. Nie
chce się wymienić na Dorin i Kena. Georgea irytuje to zachowanie. Pan X wyciąga
broń. George pokazuje, że ma pieniądze w kopercie. Porywacz chce mu dać kulkę w
łeb. Niespodziewanie pojawia się Delaey. Pan X próbuje strzelić, ale Frank
pokonuje go swoimi umiejętnościami z Wietnamu. Niestety George nie dowiedział
się od porywacza, gdzie jest Ken i Dorin. Znajdują kartkę z adresem!
Szczęśliwy finał!
Frank i George ratują Kena. On dziwi się, że Delaey również pomaga. George
smaruje ręce Kena, dzięki czemu uwalania się od kajdanek. Panowie opowiadają
sobie historię. Szukają Dorin! Zguba odnaleziona!
CYTATY:
-Potraktuj to poważnie: Ty masz fioła! (Ken)
-Może mam fioła, ale studiowałem w Cambridge! (Pan X)
-Każdy może studiować w Cambridge, ale nie każdy w
Yale. (Ken)
(…)
Jestem zdolny wiesz, mam smykałkę do interesów.
Interesuje mnie tylko marketing i zarządzanie J (Pan X)
(…)
-Był taki jeden dupek. Zalazł mi za skórę. Oczywiście
oblałem egzaminy, bo sukinsyn miał bogatych rodziców. (Porywacz)
-A może ty miałeś biedę w głowie? Wiedza jest jak
bluszcz… Jeśli się ją ma to się rozrasta! Wiesz, że byłem w domu dziecka? Nie
wiesz, bo życiorysy porwanych cię nie interesują. Ty porywasz po prostu ot!
(Ken)
A ty co myślisz, że
ja kiedyś nie myłem szyb? Myłem. I to nie te w bogatych wieżowcach, te
samochodowe, brudne porypane od much! Czy ty wiesz jakie w Kolorado są muchy!
(Ken do Porywacza)
-Tego uczyli nas w
Cambridge.(Pan X)
-A czy nie uczyli
was, ż enie można rodzielac ludzi, którzy się kochają? (Ken)
-Wtedy byłem chory!
(Porywacz)
O pizza! Duża.
Chyba na drożdżowym cieście! (Porywacz do Kena)
-Nie przerywaj mi w
tym momencie. (Harriet)
-Dobrze powiedz,
kiedy będę mógł! (Frank)
-Przemyślam nasz
związek i myślę, że…(Harriet)
-Że było super!
(Frank)
-I tu się mały
mylisz! (Harriet)
Dealey myślałam,
nad tym całą noc wiesz, że rzadko myślę. (Harriet do Franka)
-Obawiam się, że
zaraz pęknę…(Frank)
-Co mi zrobisz jak
mnie złapiesz? (Harriet)
Chcę się z tobą
rozejść jak szwy w sukience! (Harriet do Franka)
Czy jak się daje
komuś okup to można to od podatku odliczyć? (George do ojca)
-Porwano nam trochę
rodziny. (George)
-Wiem, ken mi mówił
stąd ta operacja. (Jonathan)
-No,ale jak mówił?
Nie ma dorin i zdaje się, że Kena też nie ma. (George)
-A tego nie mówił.
(Jonathan)
Było mi wtedy ciężko czułem się jakbym szedł po linii,
po linie właściwie, która gdzieś wysoko i zamiast tańczyć i robić rzeczy, które
podobałyby się gawiedzi ja po prostu kurczowo się tego trzymałem! (George do
ojca o porwaniu Dorin)
-Bogaczu nie pij!
(Jerry)
-Słuchaj biedaku!
(Frank)
-Halo? Ybeeybe. (George)
-Przepraszam pomyłka! (Porywacz)
-Halo to ty? (George)
-Właśnie nie wiem o co panu chodzi? To ja! (Porywacz)
-Więc interesują cię pieniądze? (George)
-Zostało mi 21 impulsów! (Porywacz)
-Podaj numer buski oddzwonię (george)
-Byłem na policji wiesz, co powiedzieli? (George)
-No jestem ciekaw! (Porywacz)
-To ci nie powiem! (George)
-Co się stało, że
oddał krew tobie? (Harriet o Franku)
-A może jednak coś
w nim…(Jonathan)
-W niej było?
(Harriet)
-Za 10$ wskaże
panu drogę… może być w bilonie. (Porywacz)
-Trochę dużo co?
(George)
-Żartowałem. W
lesie nawet 5 wystarczy! 25 centów na telefon dzwoniłem to mi kartę
zżarło.(Porywacz)
-Ja ciek ręce wiem
pan czy nie? (George)
-Dobra tam mieszka.
Nie ma pieniędzy to chociaż sobie po lesie pochodzi. (Porywacz)
-Mów do mnie podmiot, potworny sukinsynu…(Porywacz)
-A ohydna szmato też można? (George)
-Ja potrafię zarobić, bo mam to w głowie. (George)
-A ja mam to w …(Porywacz)
-Mam kołowrotek w głowie. (Porywacz)
-I chyba nic poza tym. (George)
-Mam jeszcze fioła! Jestem psychol! (Porywacz)
-Gdzie jest Ken i
Dorin? (George)
-Nie wiem zakopałem
gdzieś! (Porywacz)
Kojak z włosami! (Porywacz o Franku)
-Beze mnie by nas tu nie było. (Frank o norze, w której
Ken został porwany)
-Sory trafiłem tu bez ciebie! (Ken)
Freedom! (Ken krzyczy po uwolnieniu z kajdanek)
-Czekaj każdy ma swoją opowieść! Pierwszy! (George)
-Trzeci! (Frank)
-Drugi! (Ken)