poniedziałek, 8 września 2014

Odcinek 50 (archiwalny) Ten, w którym Dorin dzwoni do Kena


                                                ODCINEK 50 
Ten odcinek jest wyjątkowy, bo jubileuszowy. Okrągła 50-tka. Sam Kamol jak zresztą cała ekipa są bardzo dumni, dlatego na koniec wszyscy łącznie z publiką wypijają szampana :D
Na początku zepsuł się odtwarzacz, więc Kamol improwizuje reklamę Milky-way xD Asi tym razem nie widzimy, tylko słyszymy jako Dorin ( była wtedy w ciąży lub prawdopodobnie na urlopie macierzyńskim)
Harriet i Dealey piją alkohol. Harriet jest zestresowana. Nie chce być w związku z mordercą Parkera. On jest zdziwiony, że ukochana wie o całej sprawie. Ferguson twierdzi, że sam zamordowany jej to powiedział :P. Frank nalega, aby Harriet się wyluzowała. Ona nawet nie che zdejmować ubrania. Martwi się o płaczące dziecko. Mówi, że dla Franka porzuciła sztuki walki. Błaga o ratowanie ich relacji. Dealey ma nadzieję, że zabił agenta. Jego zdaniem Harriet stała się miękka przez te lata. Narzeczona odpowiada mu, że wszystko się zmienia. Siada Frankowi na kolanach. Jak zwykle nie wie, czy dalej będą razem. Dealey wpada w szał i przypadkiem uderzając w stół wylewa wodę ze szklanki. Zaczynają się z Harriet lać. Scena kończy się, gdy Marylka oznajmia, że to nie jej kurtka!

Pijany Billy z mostu opluwa przechodniów. Oświadcza, że nigdy ojciec go nie zobaczy, chce skoczyć. W ostaniej chwili ratuje go brat. Billy jest zły na ojca, że bardziej kocha Geroge’a. On jest z kolei zaskoczony. Mimo wszystko Jonathan stara się jak może. Po chwili Billy wyznaje, że do Georgia też ma pretensje. Wspominają, jak to kiedyś byli już na balkonie i obserowali. Sytuacja była podobna, tylko, że wtedy to George miał takie pretensje, jak teraz Billy ma do niego. George przeprasza. Razem dochodzą do wnoisku, że winien jest tata, który ciągle i przesuwał i odsuwał od siebie. George błaga brata, żeby nie skakał. Billy pełnym zdaniem składanie takie oświadczenie, jak w harcerstwie. Cieszy się, że znów wierzy w siebie.

Jonathan ogląda wietnamskie filmy. Wkurza to George’a, że ojciec ciągle żyje tym, co było. Opowiada o sytuacji z Billym. Owens jest przygnębiony. George chce, żeby ojciec zgadywał, czemu Billy odszedł z domu. Jonathan wie, że zapewne chodzi o interesy syna z Frankiem. George przedstawia mu pewien model, w którym Jonatthan to ten dobry o ile Billy robi wszystko, co mu każe tata, zaś podowem wszystkich krzywd jest Dealey. Jonathan przyznaje mu rację, ale nie wygląda na przejętego. George prosi o wybaczenie dla Billyego. Dumny ojciec chce jednak przeprosin starszego syna. Okazuje się, że Dorin też opuściła dom. George przekonuje tatę, że nikt nie odchodzi od tak. Wspominają wspólne święta jeszcze z matką, jak żyła. Wszyscy byli tacy szczęśliwi. Jonathan zaczyna rozumieć, że całe zło to Frank. Leci pomóc Billyemu (na koniec znów psuje się dziek i melodyjkę „odtwarza” reżyser:P)

Ken całuje zdjęcie Dorin. Zastanawia się, czemu odjechała. Nagle ona dzwoni. Prosi by wyłączył radio (a to publika się śmieje :P). Uważa, że wszystko nie ma sensu. Mówi, że jest daleko. Wyznaje ukochanemu uczucie. Ken cieszy się i oświadcza, że jest zły, że wyjechala. Dorin uspokaja, że wróci za miesiąc, kiedy ojciec zaakceptuje jej synka. Ken obiecuje się szybko znowu skontaktować z narzeczoną. Dorin opisuje mu pewien obraz. Trzy sosny 2 małe i napis Nie jest ważne, co nas dzieli, a co nas łączy. Obiecuje, że przy następnej rozmowie opisze drugi.

Harriet znajduje zdjęcie młodego Franka. Parę odwiedza Jonathan. Ma pretensje, że jego rodzina się rozsypuje. Przypomina mu przyjaźń, a potem nienawiść z Wietnamu. Wzajemnie się oskarżają, że jeden drugiemu miesza się w interesy. Jonathan zauważa, że Harriet teraz pracuje z Delaeyem, Dorin być może została kiedyś porwana przez Delaeya. Frank zastanawia się, czemu Jonathan nie zapłacił okupu. Ten z kolei sądzi, że bezsensu, że Dorin wróciła skoro znów jej nie ma. Dodaje, że zapewne maczął palce w sprawie Sally. Wachlarzyk raz jest córką Owensa, a raz nie. Frank przestaje rozumieć sytuację. Jonathan mówi, że Frank ma od zaraz dać spokój jego rodzinie.

George dziwi się, że ojciec siedzi w kuchni. Pyta o Franka. Zastanawiają się, co robić. Sally wraca! Przeprasza za wszystko. Jonathan nie bardzo chce przyjąć ją z powrotem. Sally pragnie zostać kuchtą. George jej nie pozwala. Sally namawia Owensa gorąco, podobnie jak jej „brat’ Jonathan nie wie, jak postąpić. Czuje się oszukany. George pokazuje Franka znowu w negatywnym świetle i insynuuje ojcu, że musi go załatwić do końca (piękna aluzja do stada wron). Cała trójka trzyma się lewą ręką za serce i mówię Kocham cię Sally, a potem że przeciw stawią się Frankowi. Sally uświadamia Jonathanowi, że ją kocha. Wszyscy się cieszą. Sally z radości robi pulpeciki!


CYTATY:
-Kochamy się prawda? Ale nie możemy budować swojego życia po tym, jak zabiłeś tego Markera.(Harriet)
-A skąd wiesz, że zabiłem? Byłaś przy tym? (Frank)
-Słyszałam. Mówił mi o tym. (Harriet)
(…)
-Ale cię wzięło, jeszcze nic nie wypiłaś. Harriet zdejm kurtkę! (Frank)

-Dealey jak zdejmę kurtkę i buty to znowu się na mnie rzucisz jak ostanio! (Harriet)
-Jak zdejmiesz buty to nie! (Frank)


Harriet czasem kogoś zabiję, czasem nie to jest normalne! (Frank)

Wiesz, że bardzo ciękocham, dlatego rzuciłam walki wschodu i zachodu. (Harriet do Franka)

Kiedyś byłam twarda, ale przy tobie zmiękłam. A ty byłeś wyższy! (Harriet do Franka)

W domu jesteś zdejm je, bo parkiety porysujesz! (Frank do Harriet o jej butach)

-Grecyy filozofowie mawiali, że wszystko płynie. Nie wchodzisz dwa razy do tej samej rzeki! (Geore)
-Wiem, dlatego się nie topię, nie? (Billy)

-Powiedz, co wtedy czułeś. Byłeś zły? (Billy)
-Nie. (George)
-Wściekły? (Billy)
-Nie, Billy nie idź w tą stronę! (George)

-Wiesz, jak to jest być tym odsuniętym dzieckiem, a nagle ktoś cię przysuwa. (Gerorge o ojcu)
-Wiesz nie powinieneś winić siebie, powinniśmy winić ojca. To on nas przysuwął i odsuwał. Kiedy chciał. (Billy)
-Tak Billy dokładnie pięknie powiedziane. Ale po każdym odsunięciu, przychodzi przysunięcie! (George)

Tato! Ty i te twoje filmy o Wietnamie! (George do Jonathana, który ogląda TV)

-Billy chciał sobie coś zrobić! (George)
-Chciał sobie zrobić dobrze! (Jonathan)

No dobra George no, co tam? Przytyłeś! (Jonathan)

-Billy już chciał skakać. Już nawet nogę miał za barierką. (George)
-Może jogging uprawiał? (Jonathan)

-Wszystko przez tego Delaeya, wszystko przez niego. Pomyśl, Dorin, Sally, Harriet przecież ona u mnie pracowała, później u niego kochanka wielka! (Jonathan)
-Delaey strasznie mąci wodę, trzeba ukłuć jego naiwne macki zła! (George)


-Dorin? (Ken odbiera słuchawkę)
-Tak. (Dorin)
-Czekaj ucałuję słuchawkę. (Ken)
-To wszystko nie ma sensu. (Dorin)
-Co? (Ken)
-Takie całowanie telefonu! (Dorin)


-Ken opiszę ci obraz, który wisi przede mną. Są trzy sosny, Dwie duże pomiędzy nimi jedna mała, a nad nimi napis: Nieważne, co nas dzieli, a co nas łączy. Przy następnej rozmowie opiszę ci drugi! (Dorin do Kena)

-Zauważ, co zrobiłeś… Nie mam żony, bo nie żyje nie? (Jonathan do Franka)

-No i straciłeś dziecko. (Frank o porwaniu Dorin)
-Nie straciłem, bo wróciło! (Jonathan)
-Ale po ilu latach? 20? (Frank)
-Po 14 i nie wiem, po jaką cholerę! Posiedziało trochę w domu i znowu wywaliło się stąd! (Jonathan)
-Taki masz dom, że się dzieci wywalają! (Frank)

-To wszystko twoja wina. Tam coś kombinowałeś z Sally. Niby się okazuje, że to jest moja córka, nagle się okazuje, że to nie jest moja. Wachlarzyk! Jest moją córką, nie jest moją córką. Co ty sobie jaja robisz?(Jonathan)
-Człowieku, jaki wachlarzyk? (Frank)
-Jakie jaja? (Harriet)
-Na wietrze! (Frank)
-Jaja na wietrze! (Harriet)

-Tato, dlaczego siedzisz w kuchni? Zmiażdżyłeś tego kurdupla? (George)
-On jest taki mały, że już nie da się go zmniejszyć. (Jonathan)

Jeśli w swoim sercu powiesz moja córko to z serca przejdzie do ust i przejdzie to i stanie się to faktem! (Geroge do ojca o Sally)

-Dealey bierze, wysysa i wyrzuca. Zobacz przetrzebił twoją rodzinę, jak stado wron, które grzebią Central Park! Trzymajmy się kupą, jak te wrony! (George)
-Kraczmy jak one! (Jonathan)

Dealey to okrutna morska świnka! (Sally do ojca)

I znowu jesteśmy szczęśliwi, ona zaraz coś usmaży! (Geroge do Jonathana o Sally)

Brak komentarzy: