ODCINEK 28
Na początku odcinka
Kamol mówi, że bardzo chciałby dotrzeć do 150. Jak widać nawet przekroczył tę
liczbę i to jak :)
Jonathan wybudza się
ze śpiączki. Doktor mówi mu o wypadku samolotu, którym leciał, także o biznesie
i rodzinie. Jonathan musi się oszczędzać, ale postanawia zadzwonić do Rezydencji
Owensów. Okazuje się, że nie pamięta Sally, ale zapewnia, że ją kocha. „Zaprasza”
wszystkich do szpitala.
Harriet i Frank są
razem na wakacjach. Dealey wyjawia, że nikogo wcześniej nie zabrał w tak
romantyczne miejsce. Pyta Harriet o jej życie i dowiaduje się, że rodzicie
zginęli w wypadku, a ona musiała zajmować się domem. Frank zastanawia się, co
słychać u Owensa. Wspomina zabawy w piaskownicy i Wietnam. Zmyśla, że to
Jonathan sprzedawał broń Wietnamczykom. Dostaje wiadomość, że Owens się
obudził. Harriet zjada batonik, którego kupił jej Frank. To oznaka miłości.
Dealey wyznaje jej, że już nie jest złym człowiekiem. Dzięki ukochanej.
Humphrey Smetana
odwiedza Jonathana. Owensa interesuje tylko, co dzieje się z firmą. Wszystko
idzie po jego myśli, zwłaszcza biznes w Hong- Kongu. Doradca wyznaje, że wzrost
znaczenia firmy zawdzięcza tylko Georgeowi, który w tym momencie pojawia się w
sali Jonathana. Wrócił z RPA i wręcza ojcu lalkę- murzynka. Owens twierdzi, że
jego syn nadal jest alkoholikiem i narkomanem. On przysięga, że się zmienił.
W telewizji dwaj
mężczyźni ćwiczą karate (jaką tam sztukę walki). Sally jest niezadowolona, że
Billy ogląda durne filmy. On chce, żeby sprzątała w domu. Siostra mówi, że
Jonathan żyje. Nalega, aby go odwiedzić. Billy nie jest tym zachwycony. Nie
chce iść. Twierdzi, że nie ma to znaczenia, że Jonathan jest jego ojcem.
Nakazuje Sally i Georgeowi jechać autobusem. Wychodzi na jaw jak bardzo Sally
nienawidzi brata. Billy nie wie, co to miłość.
Szpital. Mcquaid
otrzymuje od żony same smakołyki. Doktor Dexter zapewnia go, że wyzdrowieje.
Niewiele wiadomo o strzelaninie. Inspektor musi zostać jeszcze w szpitalu.
Lekarz zabiera cukierki, zostawia tylko kwiatki.
N’Jono czeka na
samolot. Żegna go Dorin. Wspomina ich wspólne chwile razem. Niestey, N’Jono
słyszy kuzyna i musi wracać do Afryki. Dorin wyznaje mu miłość i wręcza
prezent- dzwoneczek. On jej daje korale. Prosi ukochaną, żeby pojechała z nim.
Dorin nie lubi rodziny N’Jono. On obiecuje wysyłać liściki, po czym odlatuje.
Dorin idzie do ojca.
Opowiada o ukochanym. Dr Dexter wręcza Jonathanowi kwiaty od sąsiadki z
drugiego piętra. Owens nie poznaje córki. Wydaje mu się, że Dorin zmarła w
wieku 4 lat. Do sali przychodzi Harriet i Frank. Dorin przypomina tacie, że
kiedyś pracowała u Dealey’a. Po tym Owens poznaje już córkę.
CYTATY:
-Miał pan poważny
wypadek. (Doktor Dexter)
-Samochodowy?
(Jonathan)
-Niestety nie.
(Doktor)
Jest dobrze, ale nie
za dobrze. (Doktor do Jonathana)
-Jak długo ja tu
leżę? (Jonathan)
-Jakieś trzy
miesiące. (Doktor)
-O ja cię
dziękuję…(Jonathan)
-Muszę
zadzwonić. Jaki ja mam numer telefonu? (Jonathan)
-Zaraz sprawdzę.
555 666. (Doktor)
Może byście tak do
mnie przyszli? Ja tak po obiedzie przyjmuję. (Jonathan do Sally)
-Masz mamę? (Frank)
-Miałam 15 lat, moi
rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Musiałam nauczyć się gotować, opiekować
rodzeństwem. Od tej pory byłam samodzielna. Zapisałam się na kurs karate.
(Harriet)
-Ale mamy nie masz? (Frank)
-Opowiedz o sobie
coś. Czy twój ojciec też był taki przystojny? (Harriet)
-Nie. (Frank)
A jak tam w Kong-
Hongu, Hong- Kongu? (Jonathan do Smetany)
-Powiedz ile wypiłeś?
(Jonathan)
-Przecież nie z
wódką, a z Murzynkiem przyszedłem. (George o lalce)
Kokaina też jest dla
ludzi. Przecież Indianie to żują. (George do ojca)
-Ojciec prosił,
żebyśmy do niego przyszli. (Sally)
-Ja nie chodzę, ja
jeżdżę. (Billy)
-Ojciec prosił,
żebyśmy się razem zjawili w szpitalu. (Sall)
-Ja nie jestem
duchem, żeby się zjawiać. (Billy)
On nie jest moim
ojcem. On mnie tylko począł. (Billy do Sally o ojcu)
-Mamy pytanie Billy.
(Sally)
-Co to teleturniej?
(Billy)
Dlaczego on w
ciuchach leży? (Żona Mcquaida do Doktora o mężu)
Kwiatki mogą zostać.
Dobrze wyglądają przy pacjencie w takim stanie. (Dr Dexter do żony Mcquaida)
N’Jono może byś
został? Próbowałeś myśleć? (Dorin do N’Jono czekającego na samolot)
Codziennie będę
całować korale od ciebie. Mam nadzieję, że poczujesz to w łuku. (Dorin do
N’Jono)
-Będę pisać listy.
(N’Jono)
-Przecież ty pisać
nie potrafisz. (Dorin)
-Serce narysuję!
(N’Jono)
Boże, ojcze masz
zaćmę! (Dorin do ojca, a tak naprawdę chodzi jej o amnezję)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz