ODCINEK 36
Kontynuacja ostatniej
sceny z poprzedniego odcinka. Sally kłóci się z Canellim. Widzi to policjant i
proponuje pomoc, ale Sally mu dziękuje za interwencję. Dziennikarz jest
zdziwiony. Ona natomiast wypomina mu paskudne zachowanie wobec rodziny. Canelli
twierdzi, ze szuka tylko prawdy. Poza tym niższe sfery są ciekawskie. Sally nie
wie co myśleć. Dziennikarz sądzi, że spokanie Sally było przypadkiem. Sugeruje,
że na jej widok serce mu wali. Umawiają się na kolejny dzień.
Canelli dzwoni do
szefa, cieszy się, że w rodzinie Owensów ma swoją wtyczkę.
Dorin pokazuje Kenowi
swój dom. Chce go poznać z rodziną. Uprzedza, że są bogaci i czasem niemili.
Ken znajduje zdjęcie N’Jono. Dorin opowiada o swojej wielkiej miłości i trzyma
się za brzuch. George wita przybysza z Atlantic City. Dorin jednak nie ma
zamiaru mówić o sierocińcu. George zaczyna się śmiać. Ma pretensje do Kena, że
nie jest zbyt świeży. Wypytuje skąd jest. Dorin wykrzykuje, że Ken jest jej
bliski. Nalega, aby George zatrudnił Kena. Dorin słabnie. Heighly wyznaje
prawdziwe pochodzenie.
Canelli zaczepia
Mcquaida. Pyta o Owensa. Inspektor jak wiadomo ich nie cierpi. Canelli opowiada
o artykule o Dorin w Global City. Szuka dobrego tematu. Wie o Billym, który
postrzelił policjanta i mimo to wszedł z więzienia. Inspektor nie domaga się
jednak sprawiedliwości. Canelli chce więcej informacji w zamian za kasę.
Mcquaid nie znosi spraw finansowych, a żyje z przeciętnej pensji. Dziennikarz
namawia go na pieniądze, zacznie lepiej żyć. Inspektorowi Canelli kojarzy się z
włoską mafią! Odmawia propozycji. Uprzedza, że jeśli dziennikarzyna zaszkodzi
Owensom nie ujdzie mu to na sucho. Canelli i tak wręcza mu wizytówkę.
George nie osądza
Kena i sierocińca. Dorin rozumie sytuację Kena i dlatego go broni. George
martwi się raczej bliskością siostry i Kena. Zauważa słynny łańcuszek. Do Dorin
przychodzi Dr Dexter. Wychodzi na jaw jej ciąża. George zupełnie nie przypomina
sobie kogoś takiego jak N’jono. Dorin słabnie i odchodzi z lekarzem.
Ken i jej brat
rozmawiają po męsku. Ten pierwszy mówi jak poznał Dorin. George próbuje
naśladować Dorin. Ken obiecuje, że nie ma złych zamiarów. George akceptuje
Kena.
Scena łóżkowa Franka
i Harriet. Bardzo udana. Piją drinki toast za Big Love i Big maleństwo!
Zastanawiają się nad imieniem dla dziecka. Może David? Przeciw jest Frank, bo
wiadomo był w Wietnamie. Ta informacja zaskakuje agentkę. Dealey mówi o
łańcuszku. Okazuje się, że dzieci Frank może mieć bardzo wiele. Wyznaje jednak
Harriet uczucie. Ona nie wie co począć. Dealey szukał swojego Davidka, ale
bezskutecznie. Kiwnięcie palcami nie pomogło.
Dr Dexter mówi, że
wyniki są pozytywne. Dorin cieszy się, ale jest zbyt dużo trudno się nie
stresować. Łańcuszek na szyi Kena wciąż jej coś przypomina. Do tego wszystkiego
areszt Billyego. Lekarz nie rozumie decyzji Jonathana w sprawie okupu za córkę.
Dorin chce zarobić sama na dziecko. Prosi o pomoc.
Sally rozmawia z Georgem.
On mówi siostrze o biednych i bogatych. Tacy jak np. Owensowie mają wybór kupić
nie kupić. A biedni tylko nie kupić. Poza tym z zazdrością chcą czasem okradać.
Tłumaczy o potencjalnym złu. Ale zawsze ma rodzinę. Jako zło podaje artykuł
Canellego. Sally broni dziennikarza, że to jego praca. Zdaniem Georga mógł
wybrać inną drogę. Brat stawia warunek nie może gadać z obcymi. I ma wracać
prosto do domu.
CYTATY:
Jest tyle prawd ile
ludzi. (Canelli do Sally)
Zwolnij! (Ktoś z
widowni do Kamola)
Boże jak ta babka na mnie działa! (Canelli o Sally)
-Witaj Ken, co robisz
tu w domu? (George)
-Zwiedzam. (Ken)
-Zawsze chcesz wiedzieć wszystko. Tak nie wolno. Są pewne
rzeczy, o których nie wolno wiedzieć. Dlaczego się holender śmiejesz? (Dorin)
-Śmieje się, bo się martwię o ciebie! (George)
-On jest biedny nie zaznał ni chleba ni kawy ni soli! Zrozum
to! Musze mu dać ciepło. Przyjechał tutaj do Nowego Jorku, żeby znaleźć pracę,
powiedziałam George da ci pracę, więc daj mu. (Dorin)
-Ale ciepło kosztuje. (George)
-Ty sprzedajczyku! (Dorin)
-Canelli,
dziennikarz. (Canelli)
-Cholera! (Mcquaid)
-Nie dziennikarz.
(Canelli)
To są marne pieniądze
i dlatego nazywam je pensją! (Mcquiad do Canellego)
Nie doceniałem pana.
Pan mi się podoba…. Nie, nie źle pan mnie interpretuje! (Canelli do Mcquaida)
Ja i Ken jesteśmy z
tego same go dziecka yyy… domu dziecka! (Dorin)
Martwię się o Dorin i
sam rozumiesz Ken, przychodzę do domu, a tu Dorin z tobą. No to co ja robię? No
to całym sercem martwię się czy to nie jakieś ścierwo przypadkiem jest! (George
do Kena)
Hej Dorin dobrze się
czuj! (George do siostry)
-Pewnego dnia siedzę
sobie w pokoiku i wchodzi Dorin (…) (Ken)
-Poczekaj weszła w
jakiś szczególny sposób? (George)
-Tak z tak zwanej
pięty! (Ken)
Uspokój się jesteś z
domu dziecka! (George do Kena)
-Kiedyś była taka
zabawa. Kładziesz kładę. (ken chodzi o ręce)
-Jakaś widać
środowiskowa zabawa. (George)
-Nie masz złych
zamiarów? Wobec Dorin? (George)
-Nie.(Ken)
-A wobec mnie? A
wobec rodziny? (George)
-Ja nie znam waszej
całej rodziny. (Ken)
(…)
-Nie wiem czy tobie
chodzi o te złe zamiary? (Ken trzyma za rękę Georgea)
- O te i o tamte!
(George)
-Ilu jeszcze Davidów
jest na świecie? Które są twoim owocem, czy warzywkiem? (Harriet)
-Wiesz trudno
powiedzieć. Hehehehe. (Frank)
-Kiwnąłem wszystkimi
palcami i to naraz.(Frank o szukaniu syna)
-I co nie pomogło?
(Harriet)
-Nie pomogło nie
przyszedł. (Frank)
-Może musisz kiwnąć
jeszcze czymś? (Harriet)
Ty jesteś z bogatej
rodziny. No właśnie. Nie chcieliśmy ci tego wcześniej mówić, ale są też biedne
rodziny. (George do Sally)
Mógł wykopać rowy.
Ameryka potrzebuje takich. (George do Sally o dziennikarzu i wyborze drogi
życiowej)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz