Odcinek 66
(166)- (Świetny odcinek w 1 scenie
wszyscy się gotowali i wielki hit cygaro Delaey’a J, które dostał w prezencie od fanki. Rewers wyszedł
nawet do niej i podziękował) Billy i George postanawiają ukraść babci kartę z
PIN kodem. Co ciekawe obaj wpadają na jednakowy pomysł, ale działają
oddzielnie. Zakradają się wieczorem i przeszukują dom. Gdy w końcu przypadkiem
spotykają się są zaskoczeni. Jeden drugiego wypytuje, co robi o tej porze w
kominiarce. Postanawiają razem poszukać karty w drzewie:P Nakrywa ich Jonathan
ubrany już w piżamę (to będzie ważna część tej sceny) i woła rodzinę o pomoc.
Bracia ujawniają się twierdząc, że robili próbę antywłamaniową. Sugerują, że
ojciec jest włamywaczem chcącym ukraść Maggie PIN. Jonathan denerwuje się i
mówi, że to nie on miał na sobię kominiarkę. Sam się musi tłumaczyć z piżamy.
Billy zastanwia się, co ojciec robi o 2 w nocy w salonie. Rozważania George’a
będą zaskakujące. Nagle do Jonathana dociera, że gdyby Maggie zobaczyła wnuków
w kominiarkach być może w końcu by zeszła. Billy ciągle jest zły na ojca, że nie
może sobie nosić kominiarki w domu. Dla Harriet przebywającej w Wietnamie jest
oczywiste, że to element przebrania złodziei. Owens cały czas broni się przed
zarzutem dzieci. Ken prosi, aby rodzina przestała gadać o ryjach, które bracia
Owens powinny sobie zasłaniać kominiarkami (chodzi o jego strój świni z
poprzedniego odcinka).
Dealey szpanuje swoim nowym cygarem. Odwiedzają go
Harry, Ken i Dorin. Ken zgodnie z instrukcją Fergusona ma przestraszyć
Delaey’a, co ma zaimponować ukochanej. Ostatnie wskazówki ogon z krawata i
Heighly ma ruszyć do ataku za hasłem sroka. Niestety Ken zaczyna płakać i
dostaje w twarz od Dorin i Harry’ego i Franka. Wychodzi. Dorin jest wyjątkowo
rozczarowana. Frank pyta było kolegę po czyjej jest stronie. Harry przypomina
mu, od kogo ma złoto z Wietnamu i, że stał się dobry. Zaczyna dusić Delaey’a
(przypomniam, że nabył taką umiejętnośc patrz sezon 5).
McPherson kroi warzywa. Odwiedza go Harriet. Dziwi
się, że John znów pije. On odpowiada, że to Ice Tea xd i dodaje, że nie pije od
3 lat. Była agentka czuje jednak kombinację dawnego kochanka. Opowiada, że ma
dla kogo żyć i tłumaczy, że Ken zaczął pić i jak bardzo jest nieszczęśliwy
przez romans Dorin z Dreyfusem. McPherson zauważa, że Dorin jest dorosła.
Harriet martwi się jednak o Kena
bardziej. John namawia ją, żeby wznowiła flirt z jego synem (tutaj
Bałtroczykowi się miesza, że Ken jest z Węgier:P). Ona się zgadza, ale John
widzi, że nie jest już taka jak dawniej…
Dorin pakuje Kena. Ma dość. Przekonuje go jak niski
jest jego status i nalega, aby wrócił do Europy. Nie pasuje do wielkiej
metropolii. Lecą piękne metafory o ogródku. Pojawia się Warren. Dorin nie jest
zachwycona jego wizytą, ale podpuszcza go do mówienia porad w sposób poetycki.
Przyjaciel rodziny uświadamia jej, że porzucenie Kena będzie jej największym
błędem(boskie przemówienie). Gdy Ken już ma jechać Dorin znajduje w jego
walizce pompkę do balonów na wesele (jak się obsada z tego śmiała na
początku:P). Mówi o metaforach życia. Warren obiecuje mu pomoc przez nozdrza:P.
Dorin rozczula fakt, że Ken ciężko pracował na ślub.
Nieszczęśliwy Ken pompuje balony i pije alkohol.
Dorin przynosi nowe balony i przeprasza. On wyznaje jej, że nie jest już taka
jak kiedyś i przypomnia feralne zdjęcie jej i Dreyfus’a. Dorin chce wytłumaczyć,
że to nie ona leżała na lekarzu, lecz klon. Ken nie wierzy w takie bzdury.
Powoli jednak widzą, jak wiele ich łączy. Dorin prosi narzeczonego o dalsze
dmuchanie balonów. Wyznają sobie miłość…
Maggie pyta wnuczkę, czy spakowała Kena. Dodaje, że
mężczyźni sami tego nie potrafią. Postanawia zainwestować w sztukę. Marszanda
zastanawia smród świni w domu Owensów. Przynosi ze sobą obraz „Czarny kwadrat
na białym tle” (w tym momencie przychodzi gostek i poprawia Gąsowskiemu
mikrofon przy pośladkach i to samo robi z Andrusem:P). Zachwala dzieło mówiąc,
że inwestycja w ten obraz (to jest tryptyk!) to inwestycja w siebie samego.
Każdy zobaczy w nim coś innego i wartościowego. Wszyscy wymyślają różne cuda.
CYTATY:
-Co ty tu robisz? (Billy)
-Nałożyłem sobie maseczkę na twarz. (George o
kominiarce)
-Po co? (Billy)
-Żeby oczyścić pory. A ty? (George)
-Trzeba sobie było założyć maseczkę na dupę! (BIlly)
-Racja, ale są 3 otwory! (George)
Ćwiczenia przeciwpożarowe! (George do rodziny
opowiada co robił w kominiarce)
Który facet śpi w półbutach? (Billy do Jonathana)
-I że niby co wy sobie łazicie w kominiarkach, a ja
szukam PINU babci tak?(Jonathan)
-Przebrałeś się za jasną księżycową noc! (George,
Jonathan ma na sobie niby elegancką milionerską piżamę)
-Wyglądasz jak pomocnik Mikołaja! (Dorin)
-Ja też jak stanę przed lustrem wieczorem to mam taką
zabawę…(Jonathan)’
-Ojcze, co robiłeś o 2 w nocy w salonie, gdy drzewo
właśnie leżało? (Dorin do Jonathana)
-Zazwyczaj je o 3 w nocy, o czwartej robi siku.
(George)
-Robi siku o 4, ale budzi się o 5! (Billy)
-Budzi się o 5, bo zawsze wieczorem bierze środki
wczesno-poranne! (George)
Gdybym nie usłyszał nie wiadomo, do czego by tu
doszło. Gdyby babcia was zobaczyła w takich strojach cholera może by umarła?
Sory chłopaki, że wam przeszkodziłem! (Jonathan do synów)
Tato czy ty masz pod spodem marynarkę? (Dorin do
Jonathana wciąż mowa o jego piżamie:P)
-Czymś sobie rekompensujesz to cygaro? (Harry)
-Tak wzrost. (Frank)
-Chyba przyrost! (Harry)
Ukąszę cię! (Ken do Dealey’a ma dowalić Frankowi)
-Ken atakujesz jak borsuk! (Frank patrz poprzedni
odcinek)
-Sroka! (Ken, hasło do ataku)
-Żebyś się nie zesrocił! (Frank)
Ja
spierdalam kurwa! (Ken do zebranych po tym jak zaczął się mazać)
Dobrze jest nie pić, bo człowiek się budzi rano i
wstał. (John
do Harriet)
To jesteś ty! You! (Dorin do Kena)
-Kiedyś byłem bardziej spuchnięty w tych okolicach.
Ludzie puchną z głodu rozumiesz? (Ken pokazuje na biodra, Dorin trzyma w ręku
jego stare spodnie)
-Ale w biodrach chłopie? (Dorin)
Ty się nie nadajesz do tego wielkiego miasta.
Powinieneś być tam gdzie hodują buraki (…) (Dorin)
-Tak tutaj nie ma dla mnie ogródka. (Ken)
-Prosiłam uprawiaj. (Dorin)
-Ale stałem gotowy z motyką! (Ken)
-Czasem
budzisz się rano… I z pewnym impetem wchodzisz w ten dzień. Drzwi tego dnia
rozłupując jednym kopnięciem tych swoich złotych trzewików… myślisz sobie
podczas tego dnia zmiażdżę, zniszczę i zapiję tego feniksa, a niech wzleci na
nowo, ale z popiołów. Obierasz sobie za cel tego oto niebdnego, niedocenionego,
zastanego przez całe Los Angeles człowieka…(Warren)
-W życiu
nie słyszałem tylu komplementów! (Ken)
-Tylko
wtedy, jeśli ten ptaszek wyleci to przeciąg, który powstanie przez wyrwę tych
drzwi rozwieje ci fryzurę i mózg, poczujesz w sercu taki chłód, że zamieni się
w Syberię i powrócą z niej Polacy! (Warren XD)
-Pompuję moje życie pompką do balonów! Moje życie,
które malutkie jest, ale sprężyste ma ścianki! (Ken)
-Ty będziesz mym zastępcą, gdy zmienię się w proch.
(Warren)
-Mam nadzieję, że to nie nastąpi, przyjacielu! A
jeśli nastąpi niech ten proch będzie naszym wspólnym prochem! (Ken)
-Wejdę wam w nozdrza jak kokaina! (Warren)
-Będę tam na ciebie czekał! (Ken)
Człowiek świnia! (Ken do Dorin o sobie)
-Dorin jeśli to nie jest piękne, to nie wiem co jest
piękne!(Warren o pompkach na wesele)
-Czechosłowacja jest piękna! (Ken)
-Dorin nie jesteś tą kobietą, którą kocham, którą
poznałem, o której marzę i tęsknię. (Ken)
-Bo tam się troszkę śmiałam z braćmi? (Dorin)
-Jestem zagubiony jak człowiek bez kompasu. (Ken)
-A GPS? (Dorin:P)
-Tatę ktoś próbiował kiedyś spakować? (Dorin, Maggie
wspomniała wczesnie, że faceci sami nie potrafią się spakować)
-Może nie w walizkę, ale…(Jonathan)
-Dorin mnie też kiedyś jedna kobieta chciała
spakować… Powiedziała do mnie jesteś śmierdzącym leniem pakuj się… A ja
powiedziałem ty mnie spakuj! (Billy do Dorin)
-A co tu
tak mięsem jedzie? Świnią? (Marszand, znów chodzi o strój Kena z 165 odcinka)
-Ale
wędzoną? (Dorin)
-Nie.
(Marszand)
-Świeżą?
(Dorin)
-Czy tutaj
państwo nie przechowują świni?(Marszand)
-Była.
(Dorin)
-Ale żeśmy
zjedli. (George)
-Ale smród
pozostał. (Marszand)
-Tacie się
odbiło! (George)
Którą mniejszość seksualną pan reprezentuje? (George
do Marszanda)
Ktoś mi się dobiera do dupy! (Marszand do rodziny o
technicznym)
-Ja zostałem zaproszony pan nawet nie ma pojęcia,
przez kogo. (Marszand do George’a)
-Bo dzwoniłam do pana. (Maggie)
-Zagadka rozwiązana! (George)
-Czy jeśli na przykład gdzieś uda mi się zauważyć
trójkąt i koło czarne na białaym tle to też jest pana pomysł? (Billy, Marszand
powiedział, że obraz który prezentuje sam zorbił)
- Zależy czy myśli pan o trójkącie wydepilowanym czy
też nie! (Marszand)
-Ty się w
ogóle nie znasz na sztuce ja kiedyś malowałem to potrafię ocenić to jest
Matejko i Chełmoński w pigułce. (George do Billy’ego, przypominam jak George
malował swój słynny obraz w 141 odcinku)
-A skąd pan
zna polskich malarzy? (Marszand i tu Gąs powalił Górskiego)
-A myśli
pan, ze po co on pytał o te mniejszości seksualne na początku? (Jonathan)
-Miał
kiedyś chłopaka z Polski. (Billy)
-Sprzedawał
farby opowiadał. (George)
-Miał dobry
pędzel! (Maggie)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz