ODCINEK
SPECJALNY 3 (Gość Stanisław Tym i Zygmunt Chajzer)- (w tej scenie jeden z lepszych duetów Andrus i
Bałtroczyk) Ken spotyka się z ojcem. Grają w koszykówkę. John wspomina złe
traktowanie w Wietnamie. Obok rozmawiających przechodzi tajemniczy człowiek w
czarnej kurtce. Nie reaguje na zaczepki Johna. Okazuje się, że tym człowiekiem
jest Jonathan. John jest zaskoczony widząc go tak biednie ubranego. Owens
wyrwał się z domu w celu konsumpcji alkoholu, którego Johnowi nie brakuje jak
wiadomo powszechnie. Jest załamany sytuacją materialną.. Ken wraca z łazienki z
gitarą, a po chwili z bębnem. Prosi ojca, żeby zagrał na pierwszym instrumencie
(Bałtroczyk znany jest z tzw. Pętli Bałtroczyka cały czas gra tylko
amol-cedur-emol). Dodaje, że zna hymn batalionowy z Wietnamu. Występują tam
słowa Waszyngton, ryż i granaty. John jest zły, że musi śpiewać. Jonathan gra
na bębnie. Piosenka wychodzi genialna.Owens tłumaczy Kenowi, że jego pokolenie
nic już nie będzie miało do wspominania.
Rodzina szykuje swój dom i odpowiednio aranżuje.
George błaga zebranych o zachowanie kultury. Zaprosił zubożałego hrabiego
Andersa- specjalistę od savoir-vivre’u. Jak zwykle prowadzi monolog tym razem o
soku. Ma być to metafora relacji między ludźmi. Hrabia udowadnia Owensom, że są
uczciwi i prawdziwi w tym, co robią. Anders blefował. Tak naprawdę nie
postępuje prawie w życiu. Ale potrafi ocenić prawość innych. W domu rodziny
potrzeba moralnej odnowy. Uczciwi są wszyscy poza George’em, Billym i Warrenem.
Muszą metaforycznie zamieść śmieci. Pojawia się Dreyfus. Ma kamerkę. Hrabia
ostrzega go jednak, że sceny będą kręcić później, zabiera mu sprzęt i ucieka.
Dorin, Warren i Ken są przerażeni faktem, że stracili
kamerę. George jednak każe im zachować spokój, wręcza Dreyfus’owi wódkę, którą
będzie nagrywać scenki. Ken jedzie do Wietnamu, goni go Dorin. Warren przesuwa
lipę, symulując ruch kół pojazdu Kena. Zmiana koncepcji. Ken goni pociąg, Dorin
goni Kena. Niestety wpada pod niego i umiera. Para uważa ten film za badziewie.
George zmienia Kena z Warrenem. On nie che tego zrobić, bo jak wiemy będzie
zbyt blisko Dorin. Ratują się wzajemnie. Warren nalega na pocałunek, do którego
nie dochodzi.
Harry zachowuje się bardzo dziwnie i leży w szpitalu.
Harriet chce mu pomóc. Dreyfus nakazuje Warrenowi włożyć buty szpitalne na
obcasach. Pojawia się ordynator placówki. Bada pacjenta. Dreyfus podnosi mu
nogę do góry coraz wyżej twierdząc, że Harry pozbawiony został jąder. Harriet
trzyma rękę brata, a Warren drugą nogę. Szef szpitala uważa, że niezbędna jest
lewatywa. Harriet omyłkowo wzięta za pielęgniarkę wykonuje zabieg. Harry ma
mokre spodnie, ale jego stan wyraźnie ulega poprawie. Wszyscy wypytują go, co
wydarzyło się nim trafił do szpitala. On niewiele pamięta.
Cytaty:
Pięknie przechwytujesz, a jak ja rzucam
zwróć uwagę. Widziałeś? I obiegnięcie i jeb! (John do Kena podczas gry w
koszykówkę)
Zbiera się na burzę. (Ken do ojca, w tle ktoś
coś przesuwał chyba)
-Jacyś dziwni się tu kręcą. (Ken, o
tajemniczym pieszym, tak naprawdę to Andrus)
-Godzilla. (John)
-W kapturze. (Ken)
-Się maskuje z tym ryjem…(John xD)
-Słyszałem, że taka bieda, że jeździsz
Skodą, to prawda? (John do Jonathana, tę markę ma Andrus)
-Ty masz popatrz te same buty od
Wietnamu. Patrz jak się trzymają. (Jonathan)
-Poznałeś po zapachu? Nieee…(John)
-Nie widziałem jak je sobie sam szyjesz w namiocie.
Dalej robisz buty jeszcze? (Jonathan)
-No ja i Doktor Martens. (John, marka butów)
-Tato ty podobno grałeś kiedyś na
gitarze. (Ken)
-Jak miałem wszystkie palce to grałem. (John chowa
palce)
-W domu gówniarzu dostaniesz w dupę.
(John do Kena)
-Bij go w parku to nie będzie przemoc domowa wtedy.
(Jonathan)
W Waszyngtonie wciąż rosną granaty,
spieprzajmy Jonathan do chaty. Gdy dogoni nas Wietnamczyk zły, choć zza muru
szczerzy on kły. A nasz batalion nałożył ortalion. (Piosenka Johna)
Jazzowo! (John do Jonathana o ich graniu na
instrumentach)
(…)
-Nie ma
mamy, nie ma taty… Waszyngton, ryż i granaty…(Piosenka Jonathana)
-I daleko tak bardzo do domu… Mam rym do sromu, ale
nie idźmy w tę stronę…(John)
-A jak ktoś da na nas cynk to dupa, a nie Waszyngton!
(Jonathan)
Pan jest tym specjalistą od etykiety, nie
tylko tej etykiety na butelkach…(George do rodziny o Andresie)
-Jak pan ma na imię? (Hrabia)
-Warren. (Warren)
-Warren czy mogę ci po prostu mówić Jasiek? (Hrabia)
-Będę zaszczycony mości Hrabio. (Warren)
-Jasiek taki ja jestem hrabia, jak ty Warren.
(Hrabia)
Ja się nie brzydzę możesz pić po mnie.
(Hrabia do Warrena o soku)
Wszyscy się dzisiaj patrzycie na mnie tak
jak bym rzeczywiście coś potrafił. (Hrabia do rodziny Owensów)
-To jest twój dziadek tak? (Hrabia do
George‘a o Jonathanie)
-Tak. Naczy ojciec, ale z szacunku mówię dziadek.
(George)
-Wy żyjecie tutaj wszyscy w świecie
złudy. Czy wy macie tego świadomośc? (Hrabia)
-Tak. (Jonathan)
-Ja nie. (Dorin)
-Nie. (Ken)
-Nie mam zdania. (George)
-Spójrzcie na wasze ściany. Czy wy
myślicie, że amcie normalne ściany? To się wszystko chwieje. Zarośliście
drzewami, żyjecie jak w jakimś, ja nie wiem gdzie. (Hrabia)
-Wypuście mnie! (Warren schował się za ścianą)
-Ja jestem Anders. Tak, tak rodzina tego,
który nie przyjechał do Polski. (Hrabia)
-Tego z Modern Talking? (Billy, znany zespół)
-Milczałeś przez chwilę jak mówiłeś.
(Dorin do lekarza, Grabie miał wyciszony mikrofon)
-Ta część była przeznaczona dla głuchoniemych.
(Dreyfus)
-Jak ja tu zrobię zoom’a? (Dreyfus do
George’a o kamerce z butelki)
-Podobno każdy operator jest głupi.
(George o Dreyfusie)
-To jest koło pociągu. (George o stoliku)
(…)
-I to ja mam być głupi? (Dreyfus)
On mi leży na cyckach, zabierzcie go.
(Dorin do reszty o Kenie)
Ja jestem twardy, przecież kurwa w ogóle
to nie jestem ja! (Warren George’a chodzi o odcinek 1, nie chce zbliżyć się
Dorin ma udawać swoje alter ego tak radzi mu doktor)
Dzień dobry panie ordynatorze. Całuję,
jeśli są żeńskie. Oczywiście myte. Siostra mi Euzebia lizała. (Dreyfus do
Ordynatora o rękach)
-Dlaczego ja mam mokre spodnie? Co wy
żeście ze mną robili ludzie? (Harry, po tym jak oblano mu spodnie udając
lewatywę)
-To kwestia zwieraczy. (Harriet)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz