Odcinek 46
(140)- Ten odcinek spokojnie można
zatytułować mianem „Good evening”. Jonathan jest załamany stanem swojego
dorobku. Owens jest zaskoczony podejściem syna, tym, że chce postawić ich biznes
na nogi. Billy ma zamiar zbudować imperium na miarę tego z Gwiezdnych wojen.
Jonathan oddaje mu firmę w zarządzanie. Billy jest przeszczęśliwy ( właściwie
od tej pory rola Marcina Wójcika nabrała znaczenia i do dzisiaj dzięki temu
myślę sypie coraz lepszym żartem w serialu, chociaż zawsze był dobry). W
rozmowie ojca z synem przeszkadzają Maggie i George. Są oburzeni decyzją
Owensa. Dorin natomiast pochwala wybór ojca.. Billy prosi ich żeby się nie
kłócili. Najważniejsze jest wyciągnięcie rodzinnego biznesu z dołka. Do
George’a takie argumenty nie przemawiają. Jonathan sądzi, że nikt by się z nim
nie umówił na rozmowę. wyjaśnia, czemu wybrał Billy’ego na swojego następcę.
Tylko on jeszcze myśli pozytywnie. Jego brat nie godzi się z taką decyzją i
nazywa Owensa głupcem.
Ken umawia się z Harrym w parku. Opowiada mu, że dużo
myślał o próbie otrucia go przez towarzysza. Jednak zdaje sobie sprawę, że
Harry jednocześnie dwa razy uratował mu życie. Postanawia mu wybaczyć, bo przyznał
się do tego, co planował zrobić i nadal traktuje Harry’ego jako przyjaciela. On
uważa, że to nie jest możliwe w dodatku uzależnił się już od wszystkiego. Ken
oferuje mu swoją pomoc w walce z nałogami. Prosi także o wsparcie w czasie jego
zabiegu prądem.
John, Ken, Harry, Warren i Jonathan przychodzą do
doktora. Ma on dokonać zabiegu przywracania pamięci. Harry chce odwieść Kena od
tej metody. Warren uważa, że jego przyjaciel może ze strachu przed leczeniem
coś sobie przypomni. Niestety tak się nie dzieje. Harry ostrzega, że Ken ma
wybór. On nie ma zamiaru się wycofywać, bo nie wie, kim jest naprawdę. John ma
wątpliowści, co do bezpieczeństwa metody, ale Jonathan żąda wykonania zabiegu.
Harry trzyma Kena za rękę i wkłada mu do ust korek. Dreyfus nakłada kopułę na
głowę pacjenta. Ken początkowo nie czuje napięcia. Dreyfus przestawia pokrętło
na bawełnę i wtedy Heighly zaczyna się dziwnie zachowywać. John błaga o litość
dla dziecka. Jednak terapia okazuje się skuteczna. Pięknie recytuje numer konta
i powtarza nawet dwa razy ciąg cyfr.
Billy boi się, że nie poradzi sobie w prowadzeniu
firmy, mimo czytania kilku książek o biznesie. Warren chce mu doradzić i
opowiada o płaczącym George’u. Sprowadza specjalistę od biznesu- milionera
Mirosława. Billy tłumaczy milionerowi, na czym polega problem i wręcza mu
papiery dotyczące firmy. Warren prosi kolegę żeby przekazał, choć trochę swojej
wiedzy o biznesie Owensowi. Milioner doradza synowi Jonathana nie jechać do
Wenezueli, za to zabrać się za produkcję gwoździ dla fakirów. I wymyśla nawet
hasło reklamowe.Pomysł ten podoba się i Billy’emu i Warren’owi.
Harriet martwi się o brata i umawia się z nim w
pubie. Harry opowiada siostrze, że jest na skraju załamania. Wie, że zadaje się
z czarnym półświatkiem i sam nie jest dobrym człowiekiem. Chce od tego się
uwolnić, głównie od Franka. To za jego namową próbował zabić Kena. Harriet jest
w szoku. Wspominają dom rodzinny. Wychodzi na jaw, że szczęście skończyło się,
gdy Harry spadł z konia. On się cieszy, bo wreszcie Harriet uświadamia mu, że
stał się dobry i jest wolny. Ona zabrania mu jednak odchodzić od Dealey’a. Musi
poznać prawdę o złocie. Brat sądzi, że siostra namawia go do złego. Ona
zaprzecza i prosi go by był czujny i węszył. Jednocześnie ma zakaz brania
używek.
Cytaty:
-A, co można zrobić w pobitych butelek? (Jonathan)
-A na przykład sprzedawać fakirom te szkła żeby mogli
chodzić po tych szkłach.. (Billy)
-Fakir po angielsku to nienajgrzeczniej brzmi.
(Jonathan)
-Chce żeby nasze imperium dalej funkcjonowało jak po
prostu Imperium z Gwiezdnych wojen. Oglądałeś Gwiezdne wojny? (Billy,
nawiązanie do znanego filmu George’a Lucasa)
-Oglądałem, ale nie wiedziałem…. A za jaką postać
mnie uważasz? (Jonathan)
-Tato przecież jesteś Lordem Vaderem naszej rodziny.
(Billy, chodzi o jedną z postaci, Billy jednak pomylił bohatera tego filmu
Darth Vader’a z postacią z Harry’ego Pottera Lordem Voldemortem)
-Babciu, co tu, co tu, że…(George nie może się
wysłowić)
-Ddddddddd…..(Jonathan xD)
-Wszystko słyszałem…(George)
-Jak nie masz przygotowanego pytania to nie wchodź!
(Billy)
-Dorin nawet w emocjach uważaj na to, co mówisz. Mówi
się podlizujesz się ojcu, a nie do ojca! (Jonathan, wtedy gdy Dorin go broni)
-Chcesz pójść na spotkanie biznesowe i ryczeć tym
swoim piskliwym głosem? Jak będziemy wyglądali, jak nasza firma będzie się...
Proszę bardzo powiedz coś… (Dorin do George’a, a potem do Billy’ego)
-Ale co mam powiedzieć? (Billy)
-Powiedz coś na zebraniu, jest zebranie. (Dorin)
-Good evening!
(Billy)
-Widzisz? A powiedz to samo ty! (Jonathan)
-(piszcząc) Good
evening! (Dorin)
-To ty byś tak powiedziała. (Jonathan)
-Widzisz? Nawet dzioba nie otworzyłeś, a było
śmiesznie no i już. Nie możemy na to pozwolić. (Jonathan)
-Tato ty jesteś głupi, czy jaki ty jesteś? (George)
-Staraj się staraj, jesteś coraz bliżej przejęcia
biznesu. No próbuj jeszcze, no dawaj!
Good evening! (Jonathan)
Good evening
Harry! (Ken do Harry’ego)
Powiem ci, że lubię te parki dla bogatych. (Ken do
Harry’ego chodzi o stolik z alkoholem)
Prądem to się wydobywa proszę ja ciebie ryby ze stawu. (Harry do Kena)
-Ma to jakieś atesty? (Harry o sprzęcie doktora)
-Tak firma Philips. (Dreyfus)
-Też pana porazi. (Dreyfus)
-Ale stoję na gumie. (Harry)
-Jak cię porazi to też ci się przyda Harry. To też ci
się przyda. (John)
-W takim razie proszę zdjąć gumę i będziemy mieli
jakby dwie pieczenie na jednym ogniu. (Dreyfus)
-A czy ustaliliśmy, jakiego on jest wyznania? Bo to
też może być ważne. Chciałbyś księdza może? (Jonathan wspomina o tym przy
zabiegu)
-Czesko-europejskie! (Ken)
-On nie czuje napięcia, jest już na len. Może na
wszelki wypadek wezmę na bawełnę. (Dreyfus do wszystkich, sprzęt lekarza składa
się m.in. z żelazka)
-Obluzowało się ciemiączko! (Dreyfus do Kena już po
zabiegu)
-Fuck! (Warren)
-Wszystko sobie przypomniałem. (Ken tuż po
wyrecytowaniu 18 cyfr konta)
-To powtórz jeszcze raz te liczby! (Jonathan i
rozpaczliwy śmiech Kena)
-Próbowałem nawet czytać jakieś książki o biznesie.
Nawet do Internetu zajrzałem godzinę temu, ale nagle prąd zaczął tak
hhhhhahaha…Się musiałem wylogować. (Billy do Warren’a, w scenie z Kenem Kamys
ustawił odpowiednio oświetlenie przypominające traumatyczne w spomnienia z
prądem)
-Masz jakieś papiery? (Milioner papiery dotyczące
firmy Owensów)
-Mam. (Billy)
-Widzę zestawienie finansowe. Dlaczego tu jest
narysowany miś? (Milioner)
-Produkcja sztucznych drzew. Ja kiedyś produkowałem
sztuczne drzewa na północy Kanady. No to się może nie przyjąć! (Milioner do
Billy’ego)
-To skąd wziąć pieniądze? (Warren)
-To z innego biznesu. (Milioner pije wówczas alkohol
xD)
-Będę musiał samochód zostawić na parkingu u was.
(Milioner)
-My mamy duży parking. Zmieści się. (Warren)
-Tak? Ja mam daleko do domu. (Milioner)
-Jeśli tylko pomożesz mi w rozkręceniu firmy, po
prostu cię odwiozę! (Billy)
Jakie Sank you. Lokal schodzi na psy żeby Jugoli
brali do obsługi. (Harry do siostry, po tym jak Stuhr przyniósł im wodę)
-Jeśli pękło dobrze. Wchodzisz na dobrą drogę, Harry.
(Harriet)
-Ja znam takie sytuacje, że jak pęka to nie jest
dobrze. (Harry)
-Chodzi o balonik? (Harriet)
Ja z ciebie klaczy nie robiłem. Masz, masz żryj to
siano, masz! (Harry o zabawie w konia)
-A jak ty robiłeś ze mnie świnkę? No rób wi, wiii. (Harriet)
-Oink, oink.
(Harry)
-Jak będzie ci coś podawał to wylewaj za kołnierz
albo wysypuj. Dobrze? Już temu możesz się oprzeć. (Harriet o używkach od
Franka)
-No jasne lej se i się oprzyj, zobaczysz jak fajnie.
(Harry)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz