PAKA 2005
odcinek 70- (tutaj Jonathana grał Górski) Dealey spotyka się z Jonathanem. Niespodziewanie tego pierwszego atakuje
tajemniczy napastnik i chce go zabić. Frank krwawi, bo zostaje uderzony w
ramię! Umiera. Owens nie wie jak mu pomóc. Wspominają Wietnam. Jonathan ciągle
pyta Franka jak się czuje, ten natomiast proponuje mu pogodzić się w końcu.
Owens już zaczyna się na tym zastanawiać, ale Dealey wstaje i mówi, że tak
naprawdę nic mu nie jest, bo założył kamizelkę kuloodporną. Jonathan jest
zaskoczony, ale liczył na śmierć znajomego. Nie oddaje mu cygara, co
rozwściecza Franka. Oświadcza on, że mimo tego Jonathan tak łatwo się go nie
pozbędzie. (w tej scenie Rewersowi pomyli się fabuła :P) Czarny charakter
serialu udaje się do Kena. Heighly przypomina sobie ich poprzednią rozmowę,
która nie zakończyła się porozumieniem. Frank wypytuje Kena o Jonathana w
czasach Wietnamu, będąc przekonanym, że Ken jest jego synem. Okazuje się, że Dealey
planuje interesy z narzeczonym Dorin i chce go u siebie zatrudnić. Przychodzi
córka Owensa, która słyszała o czym mówił jej wróg i Ken. Nie życzy sobie, żeby
ukochany pracował u Franka i żąda wyjaśnień. Ken natomiast uważa, że ma prawo
sam decydować, gdzie i u kogo podjąć pracę. Dorin nie ma zamiaru dyskutować z
Dealey’em. Zdaniem Kena, który widzi złość w oczach przyszłej żony, Frank
powinien odejść. Tak też się dzieje. George wraca z Afryki z akcji humanitarnej
i spotyka przypadkowo brata. Daje mu prezent w postaci pudełka na różne
drobiazgi ze skory węża, chociaż podarek ma futro. Billy jest wściekły, że brat
wrócił do domu, bo tak to on był jedynym synem dla Jonathana. George tłumaczy,
że wrócił po tym jak dowiedział się z gazet o złym stanie zdrowia ojca. Billy
nie wierzy w nagłą dobroć brata i przypomina mu, że kiedyś mu nie pomół, gdy
wpadł do wykopu. George nie mógł pozwolić, żeby zginęło wtedy dwóch braci i
cały czas próbuje przekonać Billy’ego do swojej zmiany. Na Billy’ego to nie
działa, sądzi, że rodzina już go nie potrzebuje. Dochodzi do szarpaniny.
Powstrzymuje ich Dorin zaskoczona widokiem George’a i prezentem. Warren próbuje
rozładować napiętą atmosferę. George żali się, że nikt go nie akceptuje i
postanawia wrócić do Murzyniątek. Warren radzi im… nie kłócić się! (świetna
scena zdominowana przez Górskiego) Jonathan wie, że nie może się stresować.
Dlatego, żeby zakończyć konflikt z Frankiem, udają się do sądu. Owens ma
nadzieję, że wróg pójdzie do więzienia. Dealey go uspokaja. Trwa dyskusja o
głupocie Franka i Wietnamie, gdzie podczas wojny leżeli w ryżu. Owens
podejrzewa Franka o szpiegostwo. Nagle robi mu się słabo i upada na ziemię.
Frank jest przerażony. Wbiega zrozpaczona Dorin, ojciec zapewne ma zawał…
ODCINEK DOSTĘPNY TUTAJ: https://www.youtube.com/watch?v=CZp9VvSncNw
Cytaty:
-Jonathan, pamiętasz Wietnam? (Frank)
-Tak, a o co chodzi? (Jonathan)
-Więc tak się czuję jak w Wietnamie wiesz. (Frank)
-Gorąco ci? (Jonathan)
Przepraszam cię Frank, jeśli umierasz to
już nie pal. (Jonathan do Franka)
Posłuchaj Jonathan… Ja jestem Jonathan ty
jesteś Frank! Być może, dlatego nie mogłem się z tobą nigdy dogadać. (Jonathan
do Franka, a nie mówiłam Górski ciągle się myli :P)
-Siadaj Dealey. Mam dwa krzesła jak
widzisz, możemy oba wykorzystać. (Ken)
-Lubię to słowo. (Frank)
-Ken Owens. Kiedyś byliśmy przyjaciółmi z
twoim ojcem. Pamiętasz? (Frank, ależ się pokręciło Rewersowi :P)
-Z moim ojcem? (Ken)
-Odpowiedz na pytanie pamiętasz? Nie pamiętasz, bo
cię jeszcze nie było. (Frank)
-Dealey ja tego nie pamiętam, bo jestem z domu
dziecka! (Ken)
-Wyjmij cygaro z ust, bo jak mówisz do
mnie Ken to wydaje mi się, że mowisz do mnie Kein. A tego nie lubię. (Ken)
-Kein! (Frank wyjmuje cygaro)
-Tak to jest słowo oznaczające zgodę, a
nie to jest słowo oznaczające niezgodę. (Ken)
-Sprytne! (Frank)
W tym obuwiu jestem wyższa od ciebie i proszę
nie dyskutuj ze mną! (Dorin do Franka)
Wróciłem
z Afryki właśnie, z mojej akcji humanitarnej, gdzie odgarniałem szarańczę z
twarzy małych Murzyniątek! (George
do brata, hit odcinka)
Co to jest? Mydło? (Billy do George’a o
prezencie)
-George, przestań udawać. (Billy)
-Nie przestaje, naczy nie udaje! (George)
-Dlaczego nie wskoczyłeś? (Billy o
wypadku jak wpadł do wykopu)
-Patrzę rów z wodą, przestraszyłem się przecież. Jak
mogłem wskoczyć? Rachunek jest prosty. Albo utonie jeden brat, albo dwóch!
Działałem logikę. W trosce o statystykę utonięć naszej rodziny. (George)
Billy wracasz do dzieciństwa jak
afrykański bumerang! (George do brata)
-Przestań, bo nie wytrzymam. W Afryce
nauczyłem się paru chwytów, które po prostu jak będę chciał…(George)
-One są może dobre na szarańczę, ale nie na mnie!
(Billy)
George, a co ty tu robisz? Byłeś
przecież…gdzieś tam! (Dorin do brata)
George naprawdę nie było cię stać na coś
lepszego? Kawałek kiziaka? (Dorin do George’a o jego prezencie)
Słuchajcie…dam wam dobrą radę…nie kłóćcie
się! (Warren do rodzeństwa Owens)
Ja się nie mogę denerwować... Miałem trzy
ataki serca... Dwa ataki wątroby... Atak prostaty...(Jonathan do Franka)
-Mów, nie mów. Mów nie ruszaj się tak?
Don’t move! (Jonathan)
-Widzę, że chodziłeś na angielski. (Frank)
-Trudno nie chodzić na angielski jak się mieszka w
Los Angeles! (Jonathan)
-Zatkało
cię, co? (Jonathan)
-Nie, po
prostu gram pauzą! (Frank)
-Chyba
menopauzą! (Jonathan)
-Pamiętasz jak leżeliśmy w polu ryżowym?
(Frank o Wietnamie)
-To był ryż? (Jonathan)
-A co? Ziemniaki? (Frank)
-Pamiętam, że strasznie się niewygodnie leżało.
(Jonathan)
(…)
-Jak można się narazić na śmierć leżąc w ryżu?
(Jonathan)
-W Wietnamie można. Jakby była wojna w Polsce to byś
się w ziemniakach narażał. (Frank)
-Gdy leżałem obok ciebie miałem wrażenie, ze leży
obok mnie burak. Wietnamski wielki burak. (Jonathan)
Tak naprawdę podejrzewam cię, że jesteś
ruskim agentem. Leżałeś w Wietnamie tak jakbyś…tak nie leżą Amerykanie!
(Jonathan do Franka)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz