Odcinek 8
(85)- Jonathan dostaje dokumenty o
filii firmy w Boliwi. Strata na konie wynosi minus 2 mln dolarów. Owens jest
wstrząśnięty. Firmą zarządza George. Jonathan żąda wyjaśnień. Ken przychodzi do
Jonathana. Geroge nawiązał umowę sprzedaży filii w Boliwi z Sajgon Corporation.
Jonathan przypomina sobie, że statek o podobnej nazwie miał Frank. Jednocześnie
jest rozczarowany poczynaniem syna. George nie przejmuje się zbytnio,
twierdząc, że z własną firmą może robić wszystko, co mu się tylko podoba. Ken
uważa, że trzeba sprawdzić, co dzieje się w Wenezueli. I chętnie sam poleci na
miejsce. Zdaniem George’a trzeba wszystko sprzedać. Owensa zaskakuje znajomość Kena
w temacie biznesu. Przyszły zięć dużo czytał o prawie handlowym. George robi
wszystko, aby Ken nigdzie nie wyjeżdżał. Zadaje pytania, ilu mieszkańców i jaka
jest stolica Wenezueli? Dobra odpowiedź Kena, zamyka usta George’owi. Heighly
na polecenie teścia, jedzie do Wenezueli.
McPherson cieszy się podarunkami od Harriet. Dealey
każe wyjść ukochanej za drzwi. Grozi McPherson’owi, że Harriet jest jego
kobietą. John uświadamia Frankowi, że jest człowiekiem brudnym i działającym nieuczciwie
jeszcze w Wietnamie. Między nim, a Ferguson zaczyna się piękne i szczere
uczucie. Dealey nie zasługuje na taką
kobietę. Frank prowokuje Johna do walki i wykonuje dziwne pozy karate. Zabiera
wrogowi owoce i niszczy meble. John postanawia dać lanie Frankowi następnego
dnia…
Zbiera się
cała ekipa serialu. Warren informuje zebranych, że narzeczeni mają coś ważnego
do powiedzenia. Ken, który długo nie może się wysłowić, wraz z Dorin ogłaszają
zaręczyny. Dealey przybył, aby okazać swoje niezadowolenie wobec braku
zaproszenia na uroczystość. Jonathan cieszy się, że Dorin znalazła drugą
połówkę (i tu piękna i bzdurna Warrenowa metafora o jabłku). Wie, że będzie to
szczęśliwe małżeństwo. George jak to George, życzy Kenowi trafienia na robaka podczas
jedzenia jabłka.
Po miesiącu od zaręczyn Ken i Dorin wracają z parku
nadal zakochani i natchnieni. Ken rozbiera ukochaną i… podziwia jej sukienkę. Dorin
przechodzi do tematu wesela. Marzy o przepychu, sukni, torcie. Zaś narzeczony
woli skromną uroczystość. On, przyszła żona, kilku tylko gości. Dorin preferuje
1500 gości (potem będzie to wersja 1500 koni) chce wszystkich obdarować. Ken
nie ma pieniędzy na takie fanaberie. Warren słyszy krzyki i wbiega. Martwi się
kłótnią. Heighly boi się, że konie stratują gości, o czym akurat marzy jego
przyszła żona. Okazuje się, że to Warren najbardziej potrzebuje porady. Dorin
radzi mu zwyczajnie się uspokoić. Potem wyznaje Kenowi, że celem jej życia jest
zabawa. On chce zachować godność. Dorin roczarowana faktem, że odstała olbrzymi
pierścionek zaręczynowy, ale nie dostanie dużego wesela wybiega…
Cytaty:
Tą firmę muszę sprzedać, bo przynosi…te…
niedochody! (George do ojca)
-Tato, ja mam
pełnomocnictwo, no. (George)
- No czyje? (Jonathan)
-
(…) To jest moja firma i mogę z nią robić, co mi się chce. Akurat chce
mi się ją sprzedać to ją sprzedaję, będę chciał sobie ją kupić, to ją sobie kupię,
będę chciał nic nie robić, to nic nie zrobię. (George)
- No dotychczas to trzecie się zgadza
przede wszystkim. (Jonathan)
- Na tym polega pełnomocnictwo. (George)
Tato po prostu usiądź, odpocznij, masz w
sobie kilogram ołowiu. Nie wolno ci stać, bo i tak się przewrócisz! (George do
Jonathana)
Do azbestu go!(George do
ojca o Kenie)
(kontynuacja ostaniej
sceny w szpitalu)
-Harriet? (Frank)
-Dealey? (John)
-I co robią tu te
banany? (Frank)
-Harriet mi je
przyniosła, to taki dar serca Dealey! (John)
-Myślałem, że znowu powiesz, że palę w folii! (Frank)
Takie jest twoje życie
Dealey. Życie małego krętacza, który strzela przyjacielowi w plecy i zostawia
go na ryżowym polu, ten ryż to on nie był w woreczkach! (John do franka)
-Proszę cię, mów
krótszymi zdaniami, bo nie nadążam. (Frank)
-Zawsze miałeś kijowy procesor. (John)
McPherson… Tak samo
imponuję Harriet, biorę banana i…(Frank do Johna)
-Może głos powinien w
takiej sytuacji zabrać pan ojciec? (Warren podczas ogłoszenia zaręczyn)
-Nie wiem czy wyduszę z siebie
słowo…(Jonathan)
-Ciśnij! (Frank)
Przepraszam, metka się
tutaj znalazła! (Dorin do kena o metce w
sukience)
Warren, mam dla ciebie
bardzo dobrą radę. Uspokój się!- Dorin do Warrena.
2 komentarze:
Bardzo dobry wpis. Pozdrawiam serdecznie.
Bardzo fajnie napisane. Jestem pod wrażeniem i pozdrawiam.
Prześlij komentarz