czwartek, 19 września 2013

Streszczenia odcinków 80 Ten, w którym Dorin opuszcza rodzinę



Odcinek 3 (80)- Dealey i Jonathan przychodzą do Johna, leżącego w szpitalu. McPherson nie jest zadowolony z tych odwiedzin. Jonathan udaje, że przyszedł, aby się dowiedzieć o stan zdrowia dawnego kolegi przybywającego, co ciekawe po postrzale na reumatologii. Panowie ciągną wątek podkolanówek Jonathana. Owens wypytuje Johna o datę 7-ego listopada w Wietnamie. Ten jednak nie bardzo kojarzy to wydarzenie. Przypomina sobie sytuację, gdy razem siedzieli w barze z Wietnamkami (tutaj Bałtroczyka w ogóle nie było słychać i przyszła Marylka poprawić mu mikrofon) Frank wyjmuje pistolet i nakłania Jonathana do morderstwa. Dorin widząc pistolet w rękach ojca i uznając tatę za zabójcę, postanawia opuścić dom rodzinny. Warren zastanawia się, co Dorin robi z walizką. Ona odpowiada, że ucieka z domu przez zachowanie ojca. W Wietnamie zajmował się kobietami zamiast walczyć, teraz morduje zamiast spotykać się z kobietami. Warren jest w szoku na wieść, że Jonathan próbował zabić dawnego przyjaciela. Namawia ją by została, ona jednak go nie słucha. Według Johnsona być może Jonathan zabłądził, ale ma przecież rodzinę, której nie chce stracić. Dorin wyjeżdża…
 Billy telefonicznie informuje ojca, że jego córka opuściła rodzinne gniazdko. Jonathan orientując się, jaką wzięła walizkę jest pewny, że musi być gdzieś niedaleko. Jest bardzo smutny, mimo wszystko. Przychodzi Dealey. Jonathan oskarża go o rozpad rodziny i żałuje, że wcześniej się go nie pozbył. Nie chce wspominać przyjaźni z Wietnamu, która dawno się skończyła. Zdenerwowany, chodzi w kółko. Frank wraca do czasów studiów i pyta, no kogo Owens będzie głosował w wyborach (akurat w tym roku o fotel prezydenta w USA starali się Obama i Hilary Clinton) Jednak w momencie głosowania Jonathan nadal będzie w szpitalu i nie musi się martwić o tę sprawę.
Owens rozmawia w parku z Kenem. Uważa, że tylko on może sprowadzić jego córkę do domu. Ken mówi jakim dla niego Dorin jest skarbem. Jonathan wspomina Dorin jako małe dziecko. Heighly sądzi, że nie może wpływać na ukochaną w taki sposób. Dodaje, że kiedyś Owens miał go zatrudnić w swojej firmie. Sam poświęcił się odrzucając ofertę Dealey’a. Jeśli będzie zatrudniony w Owens Corporation zarobi na tzw. bazę ekonomiczną, co może skłonić Dorin do powrotu. Owens zastanawia się, co Ken potrafi robić. Ken proponuje zarządzanie. Dołącza do nich Warren. Ken tłumaczy, na czym polega problem. Johnson uważa, że Ken może nudzić się przy Dorin nie mając pracy. Heighly ma dużo pomysłów na biznes. Owens proponuje założenie firmy transportowej…
Cytaty:
Lata minęły, a poznaję was po zapachu. (John do Jonathana i Franka)

-Frank, a czy tobie nie przeszkadza to, że palisz zafoliowane cygaro?- (John do Franka)
-Skoro tobie nie przeszkadza, że w butach leżysz w łóżku szpitalnym…(Jonathan do Johna)
-Jonathan zaraz, co ty masz na nogach? Wyżej. (Frank)
-To się nazywa antygwałtki- (John o podkolanówkach Jonathana).

Co to za oddział, że go nie słychać? (Frank do Jonathana o Johnie i jego problemie z mikrofonem)

Nie będę mieszkała pod jednym dachem z człowiekiem, który... Jechał najpierw do Wietnamu i zamiast tam walczyć, zabijać, mordować, to się zajmował kobietami, a potem przyjechał i zamiast zajmować się kobietami, to teraz chce mordować!- (Dorin do Warrena o powodzie ucieczki)

-Piękne rękawiczki. Nie bierz ich ze sobą. Nie bierz się ze sobą w rękawiczkach tam… Zostań tu! (porada Warrena)
- Czemu Warren? Daj mi jakiś argument… no ciekawe! (Dorin)
-Mężczyźni w życiu chodzą jak na szachach. Raz są laufrem, który skacze w prawo, raz są wieżą, którą robią roszady z królem. Ale tu, gdy osiadł i ma rodzinę, ty i twoich dwóch fanastycznych braci… może jakieś dobre się w nim pozamieniało w dobro jeszcze większe…(Warren)
-Nie Warren! Nie, nie, nie będę się pakować... (muzyka) naczy co koniec? (Dorin)

-Widzisz? (Jonathan do Franka po telefonicznej rozmowie z synem)
-Tak widzę, wszystko widzę. Widzę, co rozmawiasz przez telefon. (Frank)

-Jonathan… Pamiętasz? (Frank)
-Nie przypominaj mi Wietnamu…(Jonathan)

-Jonathan, kiedyś na studiach…(Frank)
- Na jakich studiach, Frank nie rozśmieszaj mnie, mechanik pokładowy, czołgowy studia…Oooo panie inżynierze, takkkk!(Jonathan).

Bo szczęście nie polega na ty, żeby mieć króliczka, tylko, żeby gonić go…(Ken do Jonathana)

-A co ty potrafisz robić? (Jonathan)
(…)
-Świetnie mnie wywieźli w bagażniku z Czech kiedyś. (Ken)

Brak komentarzy: