SPADKOBIERCY,
CZYLI WSZYSTKO, CO CHCIELIBYŚCIE WIEDZIEĆ, ALE BALIŚCIE SIĘ ZAPYTAĆ”
WSTĘP
Nie jestem osobą publiczną i znaną. Nie piszę tej
książki by stała się ona dziełem literackim na miarę Nobla. Jestem osobą, która
chce z punktu widzenia obserwatora i fanki serialu opisać, na czym polega jego
fenomen, czemu sprawia on tyle radości i o tym, że moim marzeniem jest to by
ten serial nigdy się nie skończył, choć z drugiej strony ciekawa jestem, kto
ostatecznie spadek dostanie. Podkreślam, że większość tekstu ma charakter
obiektywny, ale moje własne opinie również wykorzystałam.
Myślę, że spokojnie mogę nazwać siebie „kopalnią
wiedzy” o programie, mimo że nie oglądałam go od początku (mam tyle lat, co
serial). Widziałam wszystkie dostępne odcinki, galerie i przeczytałam
niezliczoną ilość komentarzy od innych fanów oraz wywiady po to, aby jeszcze
dowiedzieć się jeszcze więcej o serialu. Czy jestem uzależniona? Niewątpliwie
tak, ale to jest „piękne uzależnienie” takie, które nie szkodzi (no może oczom
xd), a powoduje radość i daje nadzieję, że czasem polskie naprawdę znaczy
dobre! Spadkobiercy to dowód na to, że może być śmiesznie, a nie musi być
chamsko i prostacko, że istnieją ludzie o wielkim poczuciu humoru i dystansie
do siebie, potrafią to wykorzystać by rozbawić widzów, ale i swoich kolegów z
planu.
Jednak zaobserwowałam jeszcze jedną zaletę
Spadkobierców, mianowicie zaczęłam żywo interesować się polskim kabaretem i
satyrą. Przed serialem znałam tylko Kabaret Moralnego Niepokoju, Ani Mru Mru i
Piotra Bałtroczyka. Teraz dopiero odkrywam genialny kabaret Hrabi czy
mistrzostwo Artura Andrusa. Zrozumiałam, jak ciężko jest bawić publiczność i
żyć ciągle w rozjazdach. Być może, dlatego serial kręcony jest tak rzadko.
Bardzo trudno jest zgrać terminy pasujące wszystkim artystom, ale paradoksalnie
dzięki tym rzadkim realizacjom aktorzy jak sami twierdzą (podobnie widzowie
zresztą) mogą zatęsknić za improwizacją i w ten sposób bardziej wszyscy
doceniamy te spotkania. Sądzę, że cała ekipa musi się bardzo lubić. Gdyby tak
nie było nie potrafiliby tak dobrze współgrać na scenie. Wszyscy zawsze zgodnie
powtarzają, że sam reżyser przed nagraniem mówi im żeby nie starali się być
śmieszni jak to powinno mieć miejsce w kabarecie. Najważniejszy jest rozwój akcji,
śmiesznie wyjdzie przy okazji, ale z drugiej strony jasne jest, że to także
istotny element Spadkobierców. Chodzi o wyjaśnienie różnicy między serialem, a
tym, czym zajmują się, na co dzień.
Spadkobiercy to chyba jedyne takie przedsięwzięcie w
Polsce, a być może i na świecie gdzie serial jest improwizowany, a zabawę ma
publiczność, ale jednocześnie i sami występujący. Mam szczęście, że mieszkam w
Warszawie i mogę oglądać serial, który powstaje właściwie na moich oczach.
Spadkobiercy zwyciężyli w latach 2011 i 2012 w kategoriach Najlepszy
telewizyjny program kabaretowy oraz Ulubiony serial komediowy. Takie
wyróżnienia świadczą już o poziomie i klasie serialu.
Moje pierwsze spotkanie ze Spadkobiercami było dość
przypadkowe. Pewnego dnia, był to rok 2009, włączyłam telewizor, a jak to
zwykle bywa byłam pewna, że nie będzie nic ciekawego do obejrzenia. Zmieniając
kanały trafiłam na program, który mnie zaintrygował. Śmiejący się ludzie i
dwójka bawiących ich nieznanych mi zupełnie osób na scenie. Oto Dorin robi
maseczkę Kenowi, (wtedy jeszcze nie wiedziałam jak się nazywają). Ich
„ćwiczenia aerobikowe” i to, co tam wyprawiali, spowodowało u mnie okropne bóle
brzucha. I tu pewnie wszystkim się wydaje, że od razu w internecie sprawdziłam,
co to za program. Nic bardziej mylnego. Zajęłam się po zakończeniu czymś innym
i zapomniałam zupełnie o sprawdzeniu programu, który tak mnie rozbawił. Dopiero
w 2010 roku ponownie natknęłam się znowu przez przypadek (chyba los chciał
żebym ponownie trafiła na Spadkobierców) akurat na Wojciecha Manna jako gościa.
Myślałam, że umrę ze śmiechu:P Od tej pory zachwyciłam się Spadkobiercami i
zaczęłam oglądać wszystkie odcinki. Mój zachwyt trwa do dzisiaj i wątpię, żeby
się zakończył.
Praktycznie rzecz ujmując najbardziej interesują mnie
odcinki telewizyjne gdzie występuje już stała obsada aktorska. Oczywiście,
można znaleźć też zwolenników odcinków archiwalnych, tych z samego początku
tworzenia się fabuły, ale ja śmiem stwierdzić, że zarówno te starsze jak i te
nowsze dostarczają dużej dawki porządnej rozrywki.
Na festiwalach często obsada zmienia się np. role
George’a i Billy’ego grają inne osoby. Zazwyczaj widownia, z tego, co się
zorientowałam, nie lubi tych zmian, ale generalnie odcinki i tak są zabawne, bo
są niejako dodatkowe. Rzadko, kiedy nawiązują do normalnej fabuły, powstają
poboczne wątki, które zaczynają się i kończą w tych właśnie konkretnych
odcinkach specjalnych.
Ponieważ Spadkobiercy powstali równe 20 lat temu
przez serial przewinęła się spora liczba aktorów. Nie od zawsze program był
nadawany w telewizji. Na początku realizowano go w klubie Gęba. Pomysł szybko
trafił do odbiorców, serial stał się hitem, a od 95 odcinka możemy oglądać go w
TV4. Nim trafił do tej konkretnej stacji, zawitał na antenie TVP, potem promował
go w programie „Piotr Bałtroczyk przedstawia” w Polsacie sam odtwórca roli
McPhersona, a prywatnie znany satyryk. Powtórki Spadkobierców można zobaczyć w
Comedy Central i TV6.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz